Świtało. Dzień wstawał, a ja nie spałam całą noc. Dochodziła 06.30. Musiałam zbierać się do szkoły. Zeszłam odrętwiała z parapetu i zaczęłam przygotowania. Po godzinie stałam wymyta, ubrana i umalowana w pokoju. Wrzuciłam jakieś książki oraz parę zeszytów do plecaka i zeszłam na dół, robić sobie śniadanie. Dopakowałam jeszcze mały lunch do plecaka. Włosy uczesałam w niski koczek, czapka, buty, RayBany przelotnie spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, dużych przesuwnych drzwi od szafy. 'Hymm... ciemne jeansy, szara obcisła koszulka i zadurza bluza w tym samym kolorze. Do zniesienia, można wyjść z domu'. Słuchawki w uszy i już mnie nie było.
Mozolnymi krokami kierowałam się na przystanek autobusowy. Obserwowałam ludzi wyprzedzających mnie, mijane budynki, cały świat wokół mojej osoby. Wszystko zdawało się być w codziennej normie tylko ja byłam 'wyciągnięta' z tego scenariusza. 'Jak zawsze nie pasowałam' Na tę myśl prychnęłam, znacząco spuszczając głowę i przyśpieszyłam kroku. Nie miałam zamiaru nad tym się teraz zastanawiać, musiałam przecież przeżyć dzień w szkole.
Kiedy moim oczom ukazał się przystanek, zwolniłam kroku i przystanęłam z pięć metrów dalej od niego. Po niespełna kilku minutach przyjechał autobus. Pośpiesznie wsiadłam i zajęłam miejsce przy oknie. Byłam obojętna na to co działo się wokół mnie. Wyłączyłam się.
You know I’m not one to break promises
I don’t want to hurt you but I need to breathe
At the end of it all, you’re still my best friend
But there’s something inside that I need to release
Which way is right? Which way is wrong?
How do I say that I need to move on?
You know we're heading separate ways
And it feels like I am just too close to love you
There’s nothing I can really say
I can’t lie no more, I can’t hide no more
Got to be true to myself
And it feels like I am just too close to love you
So I’ll be on my way
You've given me more that I can return
Yet there’s so much that you deserve
Nothing to say, nothing to do,
I’ve nothing to give
I must leave without you
You know we're heading separate ways
And it feels like I am just too close to love you
There’s nothing I can really say
I can’t lie no more, I can’t hide no more
Got to be true to myself
And it feels like I am just too close to love you
So I’ll be on my way
So I’ll be on my way
And it feels like I am just too close to love you
There’s nothing that I can really say
I can’t lie no more, I can’t hide no more
Got to be true to myself
And it feels like I am just too close to love you
So I’ll be on my way
So I’ll be on my way
So I’ll be on my way
I don’t want to hurt you but I need to breathe
At the end of it all, you’re still my best friend
But there’s something inside that I need to release
Which way is right? Which way is wrong?
How do I say that I need to move on?
You know we're heading separate ways
And it feels like I am just too close to love you
There’s nothing I can really say
I can’t lie no more, I can’t hide no more
Got to be true to myself
And it feels like I am just too close to love you
So I’ll be on my way
You've given me more that I can return
Yet there’s so much that you deserve
Nothing to say, nothing to do,
I’ve nothing to give
I must leave without you
You know we're heading separate ways
And it feels like I am just too close to love you
There’s nothing I can really say
I can’t lie no more, I can’t hide no more
Got to be true to myself
And it feels like I am just too close to love you
So I’ll be on my way
So I’ll be on my way
And it feels like I am just too close to love you
There’s nothing that I can really say
I can’t lie no more, I can’t hide no more
Got to be true to myself
And it feels like I am just too close to love you
So I’ll be on my way
So I’ll be on my way
So I’ll be on my way
Tak mi minęła cała droga. Tępo gapiąc się na moje czarne converse i wsłuchując się w tekst piosenki Alex'sa Clare - Too Close. W pewnym sensie była idealnym odbiciem mojej sytuacji życiowej.
Autobus staną na przystanku a ja nie oglądając się na innych, wyszłam.
Szłam znienawidzonym korytarzem do swojej szafki zostawić niepotrzebne rzeczy, pech chciał, że kilka metrów dalej stała Miki. Kiedy tylko ją zobaczyłam, odwróciłam głowę, wepchnęłam rzeczy do szafki i szybko zatrzasnęłam drzwiczki. Uciekłam stamtąd jak najszybciej, pod klasę w której miałam mieć lekcje.
Jeszcze tylko osiem godzin i w domu.
Jeszcze tylko osiem godzin i w domu.
~Miki~
Martwiłam się o Caroline. Nie odbiera od mnie telefonów. Cały dzień mnie unika. Jest już czwarta lekcja a ona po prostu w ciszy siedzi w ławce zupełnie nie reagując na to co się wokół niej dzieje. Serce mi się kraja, jak na nią patrzę. Ciągle niewzruszenie patrzy się w bliżej nie określony punkt za oknem. Widzie, że chce uciec od tego wszystkiego co dzieje się w jej życiu. Nie mogę na to pozwolić, bo wiem, że ją stracę.
Dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Wstała z książką i wyszła z sali, nawet nie spoglądając na mnie. Zebrałam swoje rzeczy i pobiegłam ją dogonić. Wychodząc w drzwiach rozejrzałam się za przyjaciółką. Desperacko szukałam Caroline wzrokiem lecz nie mogłam jej nigdzie znaleźć.
- Szukasz kogoś ? - nagle usłyszałam znany mi głos za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam ją opierającą się o ścianę z założonymi rękoma na klatce piersiowej. Pierwszy raz w życiu usłyszałam taki ton głosu z jej strony. Przelewała się w nim obojętność, niechęć i lekka lecz wyczuwalna irytacja. Dziewczyna miała wygięte usta w dziwnym grymasie.
- Już znalazłam - pokrzepiająco uśmiechnęłam się do przyjaciółki - Dzwoniłam do ciebie nie odbierałaś. Martwiłam się. Co się z tobą działo??
Caroline zacisnęła swoje blade usta w cieką linijkę i odwróciła wzrok. Źle wyglądała. Zdawała się jeszcze bledsza niż zwykle. Miała sińce pod oczami i zmęczoną twarz. Zdawało mi się, że nie spała całą noc. Spuściła wzrok na podłogę i lekko obiła się od ściany, dając dwa kroki w moja stronę.
- Źle się czułam. - podniosła swoje ciemne oczy na mnie. Świetnie kłamała ale znałam ją zbyt długo by dać się nabrać - Nadal niezbyt dobrze się czuję, więc mogłabyś przestać zadręczać mnie telefonami??
- Wszystko w porządku? Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć prze...
- Ta dzięki nie musisz się martwić, proszę daruj sobie nadopiekuńczość - przerwała mi szybko i jak się pojawiła tak i odeszła. Wpatrywałam się w oddalającą się sylwetkę Caroline i zdałam sobie sprawę, że nawaliłam.
'Obojętność to paraliż duszy, to przedwczesna śmierć.'
Antoni Czechow
~Caroline~
Nie mogłam już dłużej wytrzymać w szkole. Miki litująca się nad mną, wzrok wszystkich i głupie pytania. Chciałam wrócić już do domu i zamknąć się w pokoju. Sama, z dala od wszystkich i wszystkiego. Zadzwoniłam do mamy. Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci .... Nic. Poczta głosowa.
- Cześć mamo. Źle się czuje i zwolniłam się ze szkoły będę wcześniej w domu.
Rozłączyłam się, zabrałam swoje rzeczy z szafki szkolnej i wyszłam z budynku szkolnego.
Najbliższy autobus miał przyjechać za pół godziny więc postanowiłam się przespacerować.
Wiosenny wiatr rozwiewał moje, niesforne kosmyki włosów, gdy niespiesznie spacerkiem wracałam do domu. Mijałam przecznice, aż w zamyśleniu doszłam do parku. Przysiadłam się na pierwszej lepszej ławce. A chaos, który na jakiś czas udało mi się stłumić, znów powracał. Moje problemy nie dawały mi spokoju. Tak bardzo chciałam się ich pozbyć! Mogłoby się coś wydarzyć. Coś co zmieniło mój bieg wydarzeń. Cokolwiek.
- Cokolwiek!!!! - wydarłam się jak najgłośniej potrafiłam - Czemu mnie tak nienawidzisz, Boże? Czemu? - zero odpowiedzi - Co ja takiego zrobiłam, żeby mnie tak karać?!?
Łzy ciekły mi po policzkach. 'Ten co pisał mój scenariusz życia, mógł go trochę urozmaicić' Tyle możliwości. Przecież mogę śmiertelnie zachorować, zwariować, mieć wypadek albo umrzeć. Tak... nawet nie protestowałabym przed śmiercią. Te słowa odbijały się echem po mojej głowie.Było mi już obojętne co się ze mną stanie. Życzyłam sobie samej śmierci.
Nie zasługiwałam na to co dostawałam. Nie potrafiłam sprostać wymaganiom ani być choć trochę taka jaką wszyscy oczekują. Załamało mnie to. Straciłam sens swojego istnienia jak i cel życia. Miałam już dość bezsensownego dążenia do ideału. 'Jest mi już tak cholernie obojętnie.' Tak obojętnie, że życzyłam sobie sama śmierci. Moja dusza stała się już tylko pobojowiskiem i zakamarkiem nędznych prób bycia idealną.
Wiosenny wiatr rozwiewał moje, niesforne kosmyki włosów, gdy niespiesznie spacerkiem wracałam do domu. Mijałam przecznice, aż w zamyśleniu doszłam do parku. Przysiadłam się na pierwszej lepszej ławce. A chaos, który na jakiś czas udało mi się stłumić, znów powracał. Moje problemy nie dawały mi spokoju. Tak bardzo chciałam się ich pozbyć! Mogłoby się coś wydarzyć. Coś co zmieniło mój bieg wydarzeń. Cokolwiek.
- Cokolwiek!!!! - wydarłam się jak najgłośniej potrafiłam - Czemu mnie tak nienawidzisz, Boże? Czemu? - zero odpowiedzi - Co ja takiego zrobiłam, żeby mnie tak karać?!?
Łzy ciekły mi po policzkach. 'Ten co pisał mój scenariusz życia, mógł go trochę urozmaicić' Tyle możliwości. Przecież mogę śmiertelnie zachorować, zwariować, mieć wypadek albo umrzeć. Tak... nawet nie protestowałabym przed śmiercią. Te słowa odbijały się echem po mojej głowie.Było mi już obojętne co się ze mną stanie. Życzyłam sobie samej śmierci.
Nie zasługiwałam na to co dostawałam. Nie potrafiłam sprostać wymaganiom ani być choć trochę taka jaką wszyscy oczekują. Załamało mnie to. Straciłam sens swojego istnienia jak i cel życia. Miałam już dość bezsensownego dążenia do ideału. 'Jest mi już tak cholernie obojętnie.' Tak obojętnie, że życzyłam sobie sama śmierci. Moja dusza stała się już tylko pobojowiskiem i zakamarkiem nędznych prób bycia idealną.
'Dusza ludzka ma dwa tylko stany: jest polem walki lub pobojowiskiem.'
Eliza Orzeszkowa
~Ed~
- Wchodzicie, zabieracie co moje i wychodzicie. Bez jakikolwiek komplikacji.
- Jasna sprawa szefie - usłyszałem w odpowiedzi i zakończyłem rozmowę, rozłączając się.
Schowałem telefon do kieszeni. Rozejrzałem się wokoło. Środek pola obok lasku i drogi asfaltowej. 'Co za zadupie'
Spojrzałem na brata opartego o maskę samochodu i palącego papierosa.
- John! Gaś peta, zbieramy się - zawołałem do mężczyzny, kierując się w stronę samochodu.
Nieszczęśliwy, wyrzucił papierosa oraz usiadł na miejsce kierowcy. Jechaliśmy dalej na miejsce spotkania.
'Boje się ludzi ze swoimi ideałami, ponieważ oni zawsze walczą do końca.'
Adele
~Caroline~
Stałam przed wejściem do mojego domu. Przekręcałam klucz, kiedy stwierdziłam, że drzwi są otwarte. 'Dziwne. Mama zdenerwowana, przyjechała sprawdzić co zemną ? W sumie to do niej podobne.' Westchnęłam cicho i pchnęłam drzwi.- Mamo?! Tato?! - odpowiedziała mi tylko cisza - Jestem! - nic...
Niepewnie stawiałam kolejne kroki, kiedy zobaczyłam porozrzucane rzeczy i dokumenty z salonu po całym parterze. Zamurowało mnie. Ciarki przeleciały po moich plecach, a na czole pojawiły się kropelki zimnego potu. Zdenerwowana i rozkojarzona zrobiłam parę kroków do tyłu. Adrenalina momentalnie skoczyła, kiedy poczułam, że na kogoś wpadam. Serce zaczęło walić jak oszalałe, a krew w uszach szumiała. 'Było włamanie, a ja właśnie wpadłam na człowieka za to odpowiedzialnego.' Kiedy to tylko sobie uświadomiłam, momentalnie odskoczyłam. Podnosząc wzrok, zobaczyłam wielkiego zamaskowanego człowieka. Cofnęłam się w głąb domu. Miałam już się zerwać do ucieczki, kiedy poczułam, że ktoś mnie łapie od tyłu. Zaczęłam się bezskutecznie szarpać, ale napastnik był silniejszy i do twarzy przytkną mi gazę, mocno zaciskając na ustach oraz nozdrzach. Momentalnie oczy zaszły mi łzami. Desperacko się szarpałam, lecz traciłam siły. Obraz zaczął się rozmywać, napięte mięśnie rozluźniać w następstwie czego, zaczęłam tracić władzę nad kończynami. Moje ciało było ociężałe. Walczyłam z uczuciem senności i zaciskającymi się ramionami na mojej talii. Nie miałam sił się więcej opierać. Traciłam przytomność. A na dobranoc usłyszałam tylko szyderczy śmiech oprawcy...
__________________________________________________________________________
Od autorki:
Na samym początku ten rozdział dedykuję mojej kochanej @Give_Me_Narry Chciałam Ci serdecznie podziękować za wsparcie w dalszym pisaniu tego bloga i wiarę jaką pokładasz w moim opowiadaniu ;) xoxo
Mamy Rozdział 3, akcja się rozkręca i wszystko powoli zacznie się wyjaśniać! ♥
Jeśli czytasz to proszę zostaw Swoją opinię w postaci komentarza! To naprawdę wiele dla mnie znaczy ;)
Za namową czytelniczki postanowiłam trochę 'pokolorować' tekst aby był czytelniejszy i ciekawszy. Mam nadzieję, że teraz będzie się lepiej czytało!
Starałam się poprawić i nie popełniać błędów stylistycznych na które wcześniej zwróciliście mi uwagę. Mam nadzieje, że już ich niema lub jest o wiele mniej. Jeśli nie to przepraszam!
Jeśli chcecie dedykacje, macie jeszcze jakieś pytania lub chcecie popisać zapraszam na mojego Twitter'a lub na specjalnie utworzonego na potrzeby bloga Facebook'a (link z prawej strony w zakładce 'MOJE STRONY':D )
Lots of love
Adele ♥
Robi się coraz ciekawiej, nie powiem :D To teraz będę musiała czekać? ;c Pisz szybko i czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńWierna Twojej twórczości
M.
Świetne i czekam na następny rozdział ♥ :)
OdpowiedzUsuńDalej ;) i Świetne ;d
OdpowiedzUsuńProszę dasz dzisiaj następny rozdział ? ;d
OdpowiedzUsuńBo to jest naprawdę świetne ;d
bardzo podoba mi się twoje opowiadanie!
OdpowiedzUsuńSZUBKO DAWAJ NN!!! <3
Świetne, jak zawsze! <3 http://shayenstory.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWiesz co kocham w rozdziałach? Te cytaty <3 Nadają takiego smaczku całemu opowiadaniu, ze normalnie... Mniam ^^ :p
OdpowiedzUsuńA Carol niech sie już pogodzi z Miki :(
Ale to włamanie! Jaki zwrot akcji! I ta niepewność! Kocham ten stan, kiedy czytam cos i uczucia biora górę <3