piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 4. ♥

~Ed~
Oparty o maskę mojego, czarnego BMW, razem z John'em czekaliśmy na 'przesyłkę'. Spojrzałem na mojego towarzysza. Jak zawsze palił papierosy, nerwowo kopiąc kamyki. Był bardzo niecierpliwy i za każdym razem się denerwował kiedy ktoś się spóźniał.
Odwróciłem wzrok na drogę. Z daleka zbliżał się Van. Kiwnąłem głową na brata. Z grymasem na twarzy rzucił peta, gasząc go nogą. Wypuścił dym z płuc i wsadził ręce do kieszeni ze skupieniem, wpatrując się na przybyszy.
Van zatrzymał się pięć metrów od nas. Z auta wysiedli dwaj mięśniacy od czarnej roboty, a my ruszyliśmy im na spotkanie. Jeden mięśniak, którego nazywano Ben podał mi walizkę. Położyłem ją na masce samochodu i odtworzyłem przesyłkę. W środku znajdowała się pobrana kasa od dłużnika. Nieśpiesznie przeliczałem pieniądze. 'Wygląda na to, że wszystko się zgadza.'
- John rozlicz się z panami - spojrzałem na brata - I zbieramy się.
Brat wyciągną plik pieniędzy z kieszeni, oderwał banderolkę i odliczył umówioną kwotę. Schowałem walizkę do bagażnika, a kiedy John miał już płacić wykonawcom, usłyszałem jakiś stłumiony huk z wnętrza Vana.
- Czekaj - brat od razu wstrzymał się i z zdziwioną miną spojrzał na mnie - Co to było?!? - w odpowiedzi dostałem tylko zmieszane miny i nerwowe ruchy karków - Pytam się kurwa! CO TO BYŁO?!?!
- Mały gratis dla nas za wykonaną robotę - niepewnie odpowiedział Ben.
Momentalnie obdarzyliśmy ich morderczym wzrokiem.
- Słucham ?! - wściekłem się. W tym momencie Jonh schował pieniądze do tylnej kieszeni spodni i podszedł do drzwi Vana - Mieliście wejść, zabrać co moje i wyjść. WYJŚĆ! - wydarłem się - Bez komplikacji!!
- Ed - usłyszałem grobowy głos brata.
- Co ? - dodałem już trochę bardziej spokojnie.
- Choć sam zobacz.
Kiedy podszedłem do samochodu wyrwało mi się tylko 'Kurwa mać'.
- Idź się nimi zajmij - brat wyprostował się i przybrał swoją postawę sadysty. Ze stoickim spokojem podszedł do karków.
Z szybkością pantery uderzył Bena. Osiłek nawet nie wiedział kiedy dostał. Wił się na ziemi dławiąc się własną krwią.
- Uważaj na moje moje buty - z pogardą odparł Johnny i zapalił papierosa - Zacznijmy od początku - pochylił się nad swoją ofiarą.
Często kiedy widziałem mojego brata takiego - przerażał mnie. Wiedziałam jak to się skończy. Odwróciłem wzrok od tej scenki i zajrzałem do środka.
- Kurwa - szepnąłem do siebie.
Moja ręka automatycznie powędrowała do skroni. Masowałem je, opierając się o drzwi Vana.
W środku leżała nieprzytomna dziewczyna.
Wgramoliłem się do środka i przykucnąłem obok dziewczyny. Delikatnie podniosłem jej głowę, a jej długie kasztanowe, włosy obnażyły jej oliwkową skórę. Piękne, różowawe uta były lekko rozwarte. Przyglądałem się z fascynacją jej zgrabnej sylwetce, subtelnym rysom twarzy, a jej ociężałe powieki podniosły się. Ma niezwykle ciemnobrązowe oczy, wręcz czarne. Głębokie spojrzenie i niesamowicie gęsty wachlarz, długich rzęs. Jest naprawdę piękna i oszałamiająca, lecz w oczach dostrzegłem ogromny smutek oraz rezygnację.
- Kim jesteś ? - zapytała się mnie, słabym głosem.
Nie mogłem wydusić z siebie słowa. Pochłaniałem jej każdy fragment. Miała w sobie coś co przyciągało. Nieodparte pragnienie jej towarzystwa i uznania. Trochę porównywalne do narkotyku. Mimo to, nie było to ani zakochanie ani zauroczenie.

'Cóż z te­go, że człowiek ma cały świat, kiedy stra­ci duszę?'
Marilyn Monroe

Z zewnątrz dochodziły co raz gorsze dźwięki potyczki. Jeszcze raz spojrzałem na dziewczynę i wiedziałem, że nie mogę pozwolić tym debilom dać jej skrzywdzić. Był jeden problem - John.
- Jestem Ed - cicho się odezwałem i uciekłem.


    'Zaprawdę, w świecie ducha odbywa się gwałt permanentny, nie jesteśmy samoistni, jesteśmy tylko funkcją innych ludzi, musimy być takimi, jakimi nas widzą [...].'
Witold Gombrowicz

~John~
Patrzyłem z niesmakiem na 'swoich wykonawców'. Głupota ludzka nie zna granic. Tyle razy robili z nami takie interesy i dobrze wiedzieli, że jeśli mówimy iż coś ma być zrobione bez większego szumu, to tak mają wykonać to. Ale nie! Zachciało im się uprowadzać jakaś małolatę i bóg wie co z nią zrobić.
Kontem oka zobaczyłem zbliżającego się Ed'a. Na jego twarzy mieszało się wiele uczuć, wydawał się gdzieś błądzić myślami. Złapał mnie za ramie i szepną na ucho.
- Znalazłem rozwiązanie naszych problemów.
- Których - rzuciłem sarkastycznie, teatralnie unosząc jedną brew.
- Wszystkich - w tym momencie podszedł do Ben'a i szarpną go tak aby spojrzeć mu w oczy - Zrobiliście cos dziewczynie??
Ten bełkotał coś niezrozumiałego pod nosem, dało się tylko wyłapać jakieś przekleństwa.
- Pytam się czy zrobiliście coś dziewczynie?!?
W ciszy przyglądałem się tej scenie zastanawiając się 'co do jasnej cholery obchodzi Ed'a jakaś małolata?!'
- Nie, nic jej nie zrobiliśmy - wybełkotał w końcu kark - Nie zdążyliśmy ...
Mój brat po uzyskaniu satysfakcjonującej go odpowiedzi, odrzucił Ben'a. Ten osuną się na ziemię z głuchym jękiem. A potem zwrócił się do 'mniej poobijanego' gościa.
- Zabierz go nie chcę was już widzieć na oczy. Zabieramy dziewczynę.
Po ostatnim zdaniu odwrócił się i poszedł do Vana. Myślałem, że jaja sobie ze mnie robi.
Podbiegłem do niego i zatrzasnąłem drzwi od samochodu mu przed nosem.
- Mogę się dowiedzieć. Co ty kurwa odpierdalasz w tym momencie?!?
- Po pierwsze nie takim tonem do mnie. Po drugie byś mi pomógł.
- Wybacz - te słowo nigdy by nie padło z moich ust, gdyby nie fakt, że Ed był jedną z niewielu osób które szanowałem. Wziąłem głębszy oddech i zapytałem się spokojniej - Tak więc co ty najlepszego wyprawiasz ??
- Mówiłem ci, znalazłem rozwiązanie naszych problemów.
- Co do tego ma ta gówniara ?! - wzburzyłem się - Będą z niej same kłopoty!
Brat spiorunował mnie wzrokiem, zepchną moją rękę z drzwi i wziął nieprzytomną dziewczynę na ręce.
- John! Trzymaj ją i zanieś do samochodu, tylko błagam cie bądź delikatny. Ja rozliczę się z panami.
- Co? Ja.... - nie zdążyłem zaprotestować, kiedy już trzymałem dziewczynę a Ed z mojej tylnej kieszeni spodni wyciągnął plik pieniędzy i odszedł - kurwa...
'Wspominałem już, że głupota ludzka nie ma granic?'

~Ed~
Przewracałem banknoty w ręku kiedy doszedłem do karków.
- Tak więc panowie. Za małe komplikacje i poniesione przez nas straty, muszę wam trochę potrącić z wypłaty - szyderczo uśmiechnąłem się, odliczyłem dużo mniejsza kwotę i rzuciłem ją od niechcenia w mięśniaków - Powiedziałbym, że miło się z wami robi interesy ale w tym wypadku, niestety nie mogę tego uczynić. Chyba się rozumiemy dlaczego? - Ben tylko kiwną głową - Świetnie. Żegnam panów.
Nie czekając na odpowiedź, odwróciłem się na pięcie i szybkim krokiem powędrowałem do BMW. W środku leżała, przypięta dziewczyna i wściekły John. Pociągnąłem za klamkę, po czym zająłem miejsce z przodu koło mojego brata. Nerwowo drapał się za brodę. Trzydniowy zarost trzeszczał pod jego dotykiem. Ze spokojem wpatrywałem się w każdy ruch mężczyzny, czekałem aż nie wytrzyma i wybuchnie. Nie musiałem długo wyczekiwać.
- Dobra wytłumacz mi teraz wszystko! Po kolei, bo ja w tym wszystkim nie widzę najmniejszego sensu.
- Wszystko ci wytłumaczę po drodze. Teraz ruszaj bo chcę znaleźć się jak najszybciej w domu, a do załatwienia mamy parę spraw.

'Pan przecież wie, gdzie jest ukryty ten inny świat, którego pan szuka, i wie pan, że jest to świat pańskiej własnej duszy. Tylko w pańskim wnętrzu żyje ta inna rzeczywistość, za którą pan tęskni. Nie mogę panu dać niczego, co by nie istniało już w panu, nie mogę panu otworzyć innej galerii obrazów prócz galerii pańskiej duszy. Nie mogę panu dać niczego prócz sposobności, bodźca i klucza. Pomagam panu ujawnić jego własny świat, to wszystko.'
Hermann Hesse

~Niall~
Znowu obudziłem się na podłodze zdezorientowany. Leżałem na brzuchu. W mojej głowie panował kompletny mętlik i chaos. Nic nie pamiętałem. Ciężko oddychałem. Powoli podniosłem się oraz rozejrzałem dookoła. Byłem u siebie. Tylko tu pojawiał się problem taki, że mój dom wyglądał jakby przeszło przez nie tornado. Wszędzie porozrzucanie plastikowe kubki, butelki, serpentyny i inne śmieci. Podniosłem się na nogi. Bez podparcia ścian nie byłem wstanie stać. Zobaczyłem parę nieprzytomnych znajomych jak i wiele ludzi których pierwszy raz na oczy widziałem. 'Brawo Horan. No po prostu gratulacje' Skarciłem sam siebie i popełzłem za potrzebą do łazienki. Droga była wyjątkowo trudna. Nie licząc moich procentów w organizmie to, ciągle potykałem się o jakieś rzeczy, a i głowa niemiłosiernie karała mnie za wczoraj. Lecz jakimś cudem udało mi się dotrzeć do upragnionego pomieszczenia.
Spokojnie się odlewałem, kiedy podniosłem wzrok na lustro. Nie sądziłem, że tego dnia humor mi się pogorszy jeszcze bardziej, a jednak. Na lustrze czerwoną szminką, była napisana wiadomość do mnie a obok zdjęcie nie całującego się z jakąś dziewczyną. Zapewne autorki listu.

'Nialler wspaniale się z tobą bawiłam. Jesteś naprawdę dobrym kochankiem! Jeśli jeszcze kiedyś będziesz chciał się spotkać dzwoń ;) xx'
Suzy

Zmarnowany kręciłem głową. 'Kim do jasnej cholery była Suzy?!?' Wiedziałem tylko tyle, że miałem z nią dość upojną noc wczoraj i... I to by było na tyle. Nie kojarzyłem jej, w ogóle nie kojarzyłem wydarzeń z wczorajszego wieczoru. Mały przebłysk 'Kazała do siebie dzwonić?' Przeszukałem kieszenie i wyciągnąłem telefon. Kontakty. S. Znalazłem jej numer i wiele więcej. Zdjęcia jakieś filmiki z imprezy. Nie wierzyłem własnym oczom. Załamany osunąłem się na podłogę i skuliłem w kłębek. 'Nigdy więcej Niall. Nigdy. Człowieku co się z tobą dzieje?!?'

  ___________________________________________________________________________

Od autorki:
 Mamy Rozdział 4, akcja się rozkręca! ;D
Chciała bym podziękować, za coraz to większą liczbę wejść na bloga! Nawet nie wiecie jak moje serducho rośnie z każdym nowym czytelnikiem :3

Jeśli czytasz to proszę zostaw Swoją opinię w postaci komentarza! To naprawdę wiele dla mnie znaczy ;) Wystarczy zwykłe jedno słowo, to naprawdę nie zajmie Ci dużo czasu!


Jeśli chcecie dedykacje, macie jeszcze jakieś pytania lub chcecie popisać zapraszam na mojego Twitter'a lub na specjalnie utworzonego na potrzeby bloga Facebook'a (link z prawej strony w zakładce 'MOJE STRONY':D )
Lots of love 
Adele ♥


piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 3. ♥

~Caroline~
Świtało. Dzień wstawał, a ja nie spałam całą noc. Dochodziła 06.30. Musiałam zbierać się do szkoły. Zeszłam odrętwiała z parapetu i zaczęłam przygotowania. Po godzinie stałam wymyta, ubrana i umalowana w pokoju. Wrzuciłam jakieś książki oraz parę zeszytów do plecaka i zeszłam na dół, robić sobie śniadanie. Dopakowałam jeszcze mały lunch do plecaka. Włosy uczesałam w niski koczek, czapka, buty, RayBany przelotnie spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, dużych przesuwnych drzwi od szafy. 'Hymm... ciemne jeansy, szara obcisła koszulka i zadurza bluza w tym samym kolorze. Do zniesienia, można wyjść z domu'. Słuchawki w uszy i już mnie nie było.
Mozolnymi krokami kierowałam się na przystanek autobusowy. Obserwowałam ludzi wyprzedzających mnie, mijane budynki, cały świat wokół mojej osoby. Wszystko zdawało się być w codziennej normie tylko ja byłam 'wyciągnięta' z tego scenariusza. 'Jak zawsze nie pasowałam' Na tę myśl prychnęłam, znacząco spuszczając głowę i przyśpieszyłam kroku. Nie miałam zamiaru nad tym się teraz zastanawiać, musiałam przecież przeżyć dzień w szkole.
Kiedy moim oczom ukazał się przystanek, zwolniłam kroku i przystanęłam z pięć metrów dalej od niego. Po niespełna kilku minutach przyjechał autobus. Pośpiesznie wsiadłam i zajęłam miejsce przy oknie. Byłam obojętna na to co działo się wokół mnie. Wyłączyłam się.

You know I’m not one to break promises
I don’t want to hurt you but I need to breathe
At the end of it all, you’re still my best friend
But there’s something inside that I need to release
Which way is right? Which way is wrong?
How do I say that I need to move on?
You know we're heading separate ways

And it feels like I am just too close to love you
There’s nothing I can really say
I can’t lie no more, I can’t hide no more
Got to be true to myself
And it feels like I am just too close to love you
So I’ll be on my way

You've given me more that I can return
Yet there’s so much that you deserve
Nothing to say, nothing to do,
I’ve nothing to give
I must leave without you
You know we're heading separate ways

And it feels like I am just too close to love you
There’s nothing I can really say
I can’t lie no more, I can’t hide no more
Got to be true to myself
And it feels like I am just too close to love you
So I’ll be on my way

So I’ll be on my way

And it feels like I am just too close to love you
There’s nothing that I can really say
I can’t lie no more, I can’t hide no more
Got to be true to myself
And it feels like I am just too close to love you
So I’ll be on my way

So I’ll be on my way

So I’ll be on my way 


Tak mi minęła cała droga. Tępo gapiąc się na moje czarne converse i wsłuchując się w tekst piosenki Alex'sa Clare - Too Close. W pewnym sensie była idealnym odbiciem mojej sytuacji życiowej.
Autobus staną na przystanku a ja nie oglądając się na innych, wyszłam.
Szłam znienawidzonym korytarzem do swojej szafki zostawić niepotrzebne rzeczy, pech chciał, że kilka metrów dalej stała Miki. Kiedy tylko ją zobaczyłam, odwróciłam głowę, wepchnęłam rzeczy do szafki i szybko zatrzasnęłam drzwiczki. Uciekłam stamtąd jak najszybciej, pod klasę w której miałam mieć lekcje.
Jeszcze tylko osiem godzin i w domu.

~Miki
Martwiłam się o Caroline. Nie odbiera od mnie telefonów. Cały dzień mnie unika. Jest już czwarta lekcja a ona po prostu w ciszy siedzi w ławce zupełnie nie reagując na to co się wokół niej dzieje. Serce mi się kraja, jak na nią patrzę. Ciągle niewzruszenie patrzy się w bliżej nie określony punkt za oknem. Widzie, że chce uciec od tego wszystkiego co dzieje się w jej życiu. Nie mogę na to pozwolić, bo wiem, że ją stracę. 
Dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Wstała z książką i wyszła z sali, nawet nie spoglądając na mnie. Zebrałam swoje rzeczy i pobiegłam ją dogonić. Wychodząc w drzwiach rozejrzałam się za przyjaciółką. Desperacko szukałam Caroline wzrokiem lecz nie mogłam jej nigdzie znaleźć. 
- Szukasz kogoś ? - nagle usłyszałam znany mi głos za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam ją opierającą się o ścianę z założonymi rękoma na klatce piersiowej. Pierwszy raz w życiu usłyszałam taki ton głosu z jej strony. Przelewała się w nim obojętność, niechęć i lekka lecz wyczuwalna irytacja. Dziewczyna miała wygięte usta w dziwnym grymasie.
- Już znalazłam - pokrzepiająco uśmiechnęłam się do przyjaciółki - Dzwoniłam do ciebie nie odbierałaś. Martwiłam się. Co się z tobą działo??
Caroline zacisnęła swoje blade usta w cieką linijkę i odwróciła wzrok. Źle wyglądała. Zdawała się jeszcze bledsza niż zwykle. Miała sińce pod oczami i zmęczoną twarz. Zdawało mi się, że nie spała całą noc. Spuściła wzrok na podłogę i lekko obiła się od ściany, dając dwa kroki w moja stronę.
- Źle się czułam. - podniosła swoje ciemne oczy na mnie. Świetnie kłamała ale znałam ją zbyt długo by dać się nabrać - Nadal niezbyt dobrze się czuję, więc mogłabyś przestać zadręczać mnie telefonami??
- Wszystko w porządku? Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć prze...
- Ta dzięki nie musisz się martwić, proszę daruj sobie nadopiekuńczość - przerwała mi szybko i jak się pojawiła tak i odeszła. Wpatrywałam się w oddalającą się sylwetkę Caroline i zdałam sobie sprawę, że nawaliłam.


'Obojętność to paraliż duszy, to przedwczesna śmierć.'
 Antoni Czechow


~Caroline~
Nie mogłam już dłużej wytrzymać w szkole. Miki litująca się nad mną, wzrok wszystkich i głupie pytania. Chciałam wrócić już do domu i zamknąć się w pokoju. Sama, z dala od wszystkich i wszystkiego. Zadzwoniłam do mamy. Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci .... Nic. Poczta głosowa.
- Cześć mamo. Źle się czuje i zwolniłam się ze szkoły będę wcześniej w domu.
Rozłączyłam się, zabrałam swoje rzeczy z szafki szkolnej i wyszłam z budynku szkolnego.
Najbliższy autobus miał przyjechać za pół godziny więc postanowiłam się przespacerować.
Wiosenny wiatr rozwiewał moje, niesforne kosmyki włosów, gdy niespiesznie spacerkiem wracałam do domu. Mijałam przecznice, aż w zamyśleniu doszłam do parku. Przysiadłam się na pierwszej lepszej ławce. A chaos, który na jakiś czas udało mi się stłumić, znów powracał. Moje problemy nie dawały mi spokoju. Tak bardzo chciałam się ich pozbyć! Mogłoby się coś wydarzyć. Coś co zmieniło mój bieg wydarzeń. Cokolwiek.
- Cokolwiek!!!! - wydarłam się jak najgłośniej potrafiłam - Czemu mnie tak nienawidzisz, Boże? Czemu? - zero odpowiedzi - Co ja takiego zrobiłam, żeby mnie tak karać?!?
Łzy ciekły mi po policzkach. 'Ten co pisał mój scenariusz życia, mógł go trochę urozmaicić' Tyle możliwości. Przecież mogę śmiertelnie zachorować, zwariować, mieć wypadek albo umrzeć. Tak... nawet nie protestowałabym przed śmiercią. Te słowa odbijały się echem po mojej głowie.Było mi już obojętne co się ze mną stanie. Życzyłam sobie samej śmierci.
Nie zasługiwałam na to co dostawałam. Nie potrafiłam sprostać wymaganiom ani być choć trochę taka jaką wszyscy oczekują. Załamało mnie to. Straciłam sens swojego istnienia jak i cel życia. Miałam już dość bezsensownego dążenia do ideału. 'Jest mi już tak cholernie obojętnie.' Tak obojętnie, że życzyłam sobie sama śmierci. Moja dusza stała się już tylko pobojowiskiem i zakamarkiem nędznych prób bycia idealną.


'Dusza ludzka ma dwa tylko stany: jest polem walki lub pobojowiskiem.'
Eliza Orzeszkowa


~Ed~
- Wchodzicie, zabieracie co moje i wychodzicie. Bez jakikolwiek komplikacji.
- Jasna sprawa szefie - usłyszałem w odpowiedzi i zakończyłem rozmowę, rozłączając się.
Schowałem telefon do kieszeni. Rozejrzałem się wokoło. Środek pola obok lasku i drogi asfaltowej. 'Co za zadupie'
Spojrzałem na brata opartego o maskę samochodu i palącego papierosa.
- John! Gaś peta, zbieramy się - zawołałem do mężczyzny, kierując się w stronę samochodu.
Nieszczęśliwy, wyrzucił papierosa oraz usiadł na miejsce kierowcy. Jechaliśmy dalej na miejsce spotkania.



'Boje się ludzi ze swoimi ideałami, ponieważ oni zawsze walczą do końca.'
Adele

~Caroline~
Stałam przed wejściem do mojego domu. Przekręcałam klucz, kiedy stwierdziłam, że drzwi są otwarte. 'Dziwne. Mama zdenerwowana, przyjechała sprawdzić co zemną ? W sumie to do niej podobne.' Westchnęłam cicho i pchnęłam drzwi.
- Mamo?! Tato?! - odpowiedziała mi tylko cisza - Jestem! - nic...
Niepewnie stawiałam kolejne kroki, kiedy zobaczyłam porozrzucane rzeczy i dokumenty z salonu po całym parterze. Zamurowało mnie. Ciarki przeleciały po moich plecach, a na czole pojawiły się kropelki zimnego potu. Zdenerwowana i rozkojarzona zrobiłam parę kroków do tyłu. Adrenalina momentalnie skoczyła, kiedy poczułam, że na kogoś wpadam. Serce zaczęło walić jak oszalałe, a krew w uszach szumiała. 'Było włamanie, a ja właśnie wpadłam na człowieka za to odpowiedzialnego.' Kiedy to tylko sobie uświadomiłam, momentalnie odskoczyłam. Podnosząc wzrok, zobaczyłam wielkiego zamaskowanego człowieka. Cofnęłam się w głąb domu. Miałam już się zerwać do ucieczki, kiedy poczułam, że ktoś mnie łapie od tyłu. Zaczęłam się bezskutecznie szarpać, ale napastnik był silniejszy i do twarzy przytkną mi gazę, mocno zaciskając na ustach oraz nozdrzach. Momentalnie oczy zaszły mi łzami. Desperacko się szarpałam, lecz traciłam siły. Obraz zaczął się rozmywać, napięte mięśnie rozluźniać w następstwie czego, zaczęłam tracić władzę nad kończynami. Moje ciało było ociężałe. Walczyłam z uczuciem senności i zaciskającymi się ramionami na mojej talii. Nie miałam sił się więcej opierać. Traciłam przytomność. A na dobranoc usłyszałam tylko szyderczy śmiech oprawcy...


    __________________________________________________________________________


Od autorki:
Na samym początku ten rozdział dedykuję mojej kochanej @Give_Me_Narry  Chciałam Ci serdecznie podziękować za wsparcie w dalszym pisaniu tego bloga i wiarę jaką pokładasz w moim opowiadaniu ;) xoxo
Mamy Rozdział 3, akcja się rozkręca i wszystko powoli zacznie się wyjaśniać! ♥

Jeśli czytasz to proszę zostaw Swoją opinię w postaci komentarza! To naprawdę wiele dla mnie znaczy ;)


 Za namową czytelniczki postanowiłam trochę 'pokolorować' tekst aby był czytelniejszy i ciekawszy. Mam nadzieję, że teraz będzie się lepiej czytało!

Starałam się poprawić i nie popełniać błędów stylistycznych na które wcześniej zwróciliście mi uwagę. Mam nadzieje, że już ich niema lub jest o wiele mniej. Jeśli nie to przepraszam!
Jeśli chcecie dedykacje, macie jeszcze jakieś pytania lub chcecie popisać zapraszam na mojego Twitter'a lub na specjalnie utworzonego na potrzeby bloga Facebook'a (link z prawej strony w zakładce 'MOJE STRONY':D )
Lots of love 
Adele ♥

piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 2. ♥

~Caroline~
Obudziłam się u siebie w łóżku. Byłam w jeansach i t-shirt'cie, przykryta kocem. Moja bluza i czapka leżała w moich nogach. 'Rodzice musieli mnie przenieść jak spałam' Spojrzałam na telefon. 23.41. Leżałam tak jeszcze chwilę. Przeczesałam ręką włosy, postanowiłam pójść do łazienki i wziąć długą, relaksacyjną kąpiel. Byłam obolała. Stając przed lustrem, spojrzałam na siebie. Moje długie, proste włosy opadały bezwładnie na ramiona. Chaotycznie oplatały bladą, zmęczoną twarz. Przyglądałam się swojemu obiciu jakbym patrzyła na kogoś obcego. W tym tkwił problem. To nie był ktoś obcy tylko osoba, którą się stałam. Nienawidziłam jej. Nienawidziłam tego kim się stałam. Zwykłą marionetką wykonującą posłusznie każdy rozkaz. Nie potrafiłam zrozumieć gdzie podziała się ta dziewczyna pełna życia, kochająca to co robi. Gdzie podziały się te radosne dni w jej życiu?! Prysnęły jak bańka mydlana z dniem kiedy trzeba było dorosnąć. Z dniem kiedy przyszłość stała się ważniejsza od teraźniejszości.


 'Kiedy w twoim zapachu nie ma już zgiełku miasta. Na twarzy przelewa się czysty spokój, mogę patrzeć na ciebie godzinami. I wiem, że tego nienawidzisz bo chcesz być zawsze idealna ale ja właśnie taką cię kocham' 
Adele

~Niall~
Stoję na balkonie i spokojnie dopalam papierosa, oparty o framugę drzwi. Niebo gwieździste rozciąga się nad Londynem. Smutno spoglądam na miasto, które nigdy nie śpi. Wiecznie zatłoczone ulice, ludzie pędzący nie wiadomo dokąd. Miało to swój niebywały urok i magię, lecz po pewnym czasie się nudziło. Zaczynałeś popadać w rutynę. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyciągnąłem telefon z kieszeni moich, szarych dresów i sprawnym ruchem odblokowałem go.

'Stary zbieraj się! Jedziemy na piwo, musimy pogadać'
                          Zayn

Zaciągnąłem się ostatni raz papierosem i wszedłem do środka zamykając za sobą drzwi balkonowe.

'Za dwadzieścia minut będę u ciebie pod domem'
                  Nialler

Rzuciłem telefon na kanapę i ruszyłem do łazienki. Szybki prysznic, ciemne jeansy, świeży t-shirt i jakaś pierwsza lepsza bluza. Po niespełna dziesięciu minutach byłem gotowy i jechałem po Zayn'a.


'Śpiączka to miły stan. Dob­rze w niego za­paść, kiedy nie można się zde­cydo­wać: żyć czy umierać.'
 Jonathan Carroll


~Caroline~
Umyta przebrałam się w zadurzy, ciepły dres i usiadłam na parapecie. Tępo gapiłam się w ciemności i księżyc za oknem. Nerwowo zaczęłam skubać rękaw od bluzy. W mojej głowie panował kompletny chaos, z którym za cholerę nie mogłam sobie poradzić. Moja bezsilność mnie dobijała. Nawet nie wiem kiedy łzy zaczęły płynąć mi po policzkach. Załamana skuliłam się w kłębek i popadłam w histerię.


'Kiedy zasypiam myślę, czy potrafię umrzeć jak inni'
Anna Kamieńska


~Niall~
Podjeżdżając pod dom Malika zobaczyłem, że chłopak już na mnie czeka. Na mój widok zgasił papierosa i ziają miejsce w samochodzie obok mnie.
- Siema. Co jest? - rzuciłem na powitanie.
- Cześć. A daj spokój. - odparł Zayn odchylając się na fotelu i masując ręką skronie, jakby to miało coś pomóc - Nic się kurwa nie układa. Kłócę się z Perrie, coraz więcej głupich plotek. Mam tego wszystkiego dość.
Patrzyłem na przyjaciela w ciszy, rozmyślając nad każdym jego słowem. Nawet nie wie jak mu zazdroszczę obecnej sytuacji. Może nie tyle co kłótni z dziewczyną ale, że w ogóle jakoś układa sobie życie z drugą połową.
- Jedźmy już na te piwo lepiej - dodał zmęczonym głosem.
Wyrwany z rozmyśleń kiwnąłem tylko głową i ruszyliśmy.

~

Obudziłem się na kanapie przykryty kocem nadal mając na sobie rzeczy z wczoraj. Zerknąłem na stolik koło mnie i chciałem dosięgnąć telefon, który leżał niemiłosiernie na drugim końcu mebla. Przechyliłem się bardziej by go dosięgnąć, kiedy kanapa się skończyła i wylądowałem na kimś.
- Auuuuuu... - sykną Zayn - Niallerrrrrr...
- Zayn?! Co ty robisz u mnie na podłodze? - zdziwiłem się.
- Mógłbym zadać to samo pytanie! Co ty robisz na mnie?!? - podirytował się Mulat.
- Wybacz - odpowiedziałem i zręcznie odsunąłem stolik oraz położyłem się na podłodze koło przyjaciela wpatrując się w sufit.

~Zayn~
- Wracając do twojego pytania - zacząłem słabo nadal czując ból po niemiłej pobudce - Byliśmy wczoraj na piwie. Pokłóciłem się z Perrie tak wyszło, że nie chciałem wracać do domu - spojrzałem na Irlandczyka, który dalej słuchał mnie w ciszy - Trochę przeholowaliśmy z alkoholem i przenocowałeś mnie.
Niall tylko kiwną głową na znak i dalej smutno wpatrywał się w sufit. Martwiłem się o mojego przyjaciela. Chodził przybity, smutny, mało mówił. Wczoraj też prawie w ogóle się nie odezwał, ciągle gdzieś patrzył z utęsknieniem. Zmartwionym wzrokiem patrzyłem na Niallera. Ściągną brwi i otworzył usta jakby chciał chciał coś powiedzieć ale w ostatniej chwili rozmyślił się.
- Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę - usłyszałem cichy szept.
- Słucham ? - myślałem, że się przesłyszałem.
- Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę - donioślej powtórzył.
- Czego ?
- Tego, że masz osobę, którą kochasz. To, że tworzycie razem coś pięknego. Mimo kłótni jest między wami ta niesamowita więź. - Niall zacisną usta w cienką linijkę i westchną cicho, zrezygnowany - Tak bardzo ci tego zazdroszczę...
Wpatrywałem się smutno w przyjaciela. Szkoda mi go było. Wiedziałem jak samotność go powoli dobija.
- Ej a ta dziewczyna z ...
- Proszę cię - prychną - wiesz dobrze, że to był zwykły romans, bo leciała na moją kasę.
Chcą nie chcąc, w tym przypadku i wielu ostatnich musiałem mu przyznać rację.
- Jestem pewien, że niedługo ją spotkasz. - nie wiem skąd to wiedziałem, po prostu tak czułem.
- Myślisz ? -z nadzieją niebieskie oczy wlepiły się we mnie.
Tym razem ja odwróciłem wzrok na sufit i z szerokim uśmiechem, zatwierdziłem się w tej tezie.
- Ja to wiem Nialler! Po prostu to wiem.
Irlandczyk uśmiechną się blado, wstając, podniósł mój telefon ze stolika, o który było dzisiaj tyle zamieszania i rzucił go do mnie, mówiąc:
- Masz nową wiadomość.
Rozsiadł się na kanapie, a ja podniosłem się do pozycji siedzącej i sprawnym ruchem ręki odblokowałem urządzenie.

'Przepraszam za wczoraj. Porozmawiajmy. Martwię się ;C'
      Perrie

Mimowolnie moje knociki ust podniosły się.
- Kto to? - zaciekawił się blondas.
- To Perrie.
- Wiesz co? Zrób coś dla mnie i nie spierdol tego.

       _____________________________________________________________________


  Od autorki :
Mamy rozdział drugi !! ♥
Z góry przepraszam za literówki i ewentualne błędy ;)

 Jeśli się podobało ~ Proszę komentujcie! Krytyka też mile widziana! :)
 
Jeśli chcecie dedykacje, macie jeszcze jakieś pytania lub chcecie popisać zapraszam na mojego Twittera (link z prawej strony w zakładce 'MOJE STRONY' )
Na koniec jeszcze chciałam podziękować znajomym za doping w pisaniu, tego opowiadania i pomocy w rozsyłaniu go! Dziękuję jesteście kochani!!
~Lots of love Adele ♥~

środa, 6 lutego 2013

Rozdział 1. ♥ + streszczenie


Streszczenie  ♥
Życie młodej dziewczyny Caroline Padlock straciło sens do czasu kiedy na jej drodze spotyka Ed'a i John'a Scotter. Poznaję siebie, a przeciwności losu nie pomaga jej przezwyciężyć znajomość z członkami zespołu One Direcion jak i miłość. Jak potoczy się jej historia??Sprawdzicie !




 Rozdział 1.

~Caroline~
Leniwie otworzyłam oczy. Znajdowałam się u siebie w pokoju. Te same, dobrze znane, białe ściany. Duże łóżko na środku pokoju. Po lewej stronie spore okno, teraz zasłonięte ciemno szarą roletą i fioletową firanką. Pod nim biurko i obok niewielka szafka z książkami. Meble były białe, pościel szara, a wszelkie poduszki, którymi się otulałam w odcieniach fioletu i purpury walały się po całym pomieszczeniu. Niechętnie wstałam i podeszłam do okna odsłonić zasłonę. Natychmiastowo światło rozdarło półmrok w moim pokoju. Dochodziła dziesiąta. Podeszłam do szafy znajdującej się naprzeciw okna i wygrzebałam z niej jeansy, biały t-shirt i czarną bluzę. Poczłapałam do łazienki. Jak tylko drzwi się zatrzasnęły rzuciłam rzeczy na podłogę i weszłam pod prysznic. Szum wody mnie uspokajał, a ciepłe strumyki spływające po mnie relaksowały ciało. Przymknęłam oczy i poddałam się chwilowej rozkoszy. Niestety ta nie trwała wiecznie, musiałam kiedyś wyjść z pod prysznica. Kiedy już zakręciłam kran, starannie wytarłam ciało i ubrałam spodnie i t-shirt. Podeszłam do lustra rozczesując długie, ciemne włosy. Z niechęcią spoglądałam na swoje odbicie. Tak bardzo nienawidziłam osoby na którą patrzyłam. 'Co się z tobą stało? Co dziecko którym byłaś powiedziałoby teraz o tobie?' Z pogardą parsknęłam, odwróciłam wzrok i zajęłam się suszeniem włosów i myciem zębów. Dobrze wiedziałam co by powiedziało.Dobrze wiedziałam, że nie byłoby zadowolone z tego kim się stałam. Po niedługim czasie zabrałam się za makijaż. Delikatny podkład i starannie wyszczotkowane rzęsy. Zatwierdzając swój codzienny rytuał, skinęłam tylko głową, podniosłam bluzę z ziemi i wciągnęłam ją na siebie, podciągając rękawy do łokci. Wychodząc z łazienki jeszcze zwinnym ruchem zabrałam piżamę, którą była rozciągnięta, czarna koszulka taty i krótkie, szare spodenki. Wrzuciłam ją do łóżka, zakryłam kołdrą a kiedy miałam zacząć zbierać poduszki i układać je na stertę, usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Podeszłam do biurka i odczytałam sms.

      'Cześć Kochanie! Wiem, że jeszcze śpisz ale zbieraj się idziemy na długi spacer! ;) xx'
                                                                                            Miki

Uśmiechnęłam się do ekranu, pośpiesznie odpisałam, że będę w naszym miejscu za 30 min. Z szuflady biurka wyciągnęłam moje ukochane bransoletki z muliny od przyjaciół i pognałam do kuchni zjeść śniadanie. Wchodząc do pomieszczenia zobaczyłam liścik na lodówce. Podeszłam i przeleciałam wzrokiem po kartce.

 'Caroline
Pojechaliśmy do Twojej siostry pomóc przygotowywać dzisiejszy, wspólny obiad i spędzić trochę czasu z wnuczkiem. Nie chcieliśmy Cię budzić, jak wstaniesz zjedz śniadanie i przyjdź do nas. ;)
    Buziaki
      Mama i Tata'


 Moje usta mimowolnie wygięły się w grymasie. Zawsze tak było. Zawsze świat kręcił się wokół mojej starszej siostry. Nie chcą się w to więcej zagłębiać zaczęłam przygotowywać kanapki. Po skończonym posiłku, nie sprzątając po sobie, podeszłam do wielkiej szafy przy drzwiach wyjściowych. Spięłam włosy w nisko-osadzony, niesforny kok, wyciągnęłam moją ukochaną czerwoną czapkę z daszkiem założyłam ją na głowę tak aby daszek był z tyłu, na nogi wciągnęłam czarne converse, na nos ciemne RayBany bez których nie było mowy o wyjściu z domu. W uszy słuchawki i byłam gotowa do wyjścia. Smutno spojrzałam na swoje odbicie, odwracając wzrok, podrapałam się po czole i już mnie nie było. Byłam w drodze na spotkanie z moją przyjaciółką. Odetchnęłam głośno, puściłam swoją ulubioną piosenkę w słuchawkach i przykleiłam do twarzy sztuczny uśmiech, tylko po to aby nikt nie zadawał zbędnych pytań.

Po dziesięciu minutach drogi zobaczyłam moją przyjaciółkę. Radosna, wieczna optymistka. Kiedy mnie zobaczyła radośnie podskoczyła i od razu podbiegła się przywitać.
- Cześć kochana! - powiedziała, wtulając się w moją szyję.
- Hey - odpowiedziałam. I szczerze się uśmiechnęłam, odwzajemniając uścisk.
Blondynka odskoczyła od mnie i zmarszczyła nosek. Proste włosy do ramion zafalowały na lekkim wietrze. Przeszywała mnie wzrokiem. Dziwnie wykrzywiając usta.
- Coś się stało? - dalej spoglądała na mnie podejrzliwie.
- Nie. Czemu pytasz? - zmieszałam się. Często przerażało mnie jak Miki potrafiła czytać ze mnie jak z otwartej książki.
- Tak tylko. - wymownie kiwnęła głową i szybko dodała. - Idziemy ??
- Jasne.
Blondyneczka wzięła mnie pod rękę i szłyśmy dłuższy czas w ciszy. Nasze miejsce zawsze wyglądało przepięknie. Niewielki lasek nad jeziorem otoczony polanami. Na dziką plaże nikt nie przychodził, rzadko kto wiedział w ogóle takowa jest. Ale my wiedziałyśmy i zawsze tam chodziłyśmy gadać o wszystkim. To było nasza odskocznia od świata.
Usiadłyśmy na pieńku i w ciszy, przyglądałyśmy się lekko falującej wodzie.
- Czego słuchacz? - nie zdążyłam odpowiedzieć kiedy Miki wyrwała mi słuchawkę i zaczęła nucić piosenkę. - Podoba mi się co to ??
- One Direction - More Than This.

                                       
                                                  If I’m louder, would you see me?
                                     Would you lay down in my arms and rescue me?
                                                        Cause we are the same
                                                               You save me
                                                But when you leave it’s gone again

 Przyjaciółka położyła głowę na moim ramieniu i wsłuchiwała się dalej w piosenkę. Mimowolnie uśmiechnęłam się.

~Miki~
Siedziałyśmy w ciszy. Wiedziałam, że jest coś nie tak. Znałam od wielu lat Caroline, kocham ją jak własną siostrę i rani mnie kiedy widzę ją smutną. Wydawała się taka przybita. Mimo naszych silnych więzi bałam się jej zapytać o co chodzi. Wiedziałam że zamyka się coraz bardziej na ludzi, nawet na mnie. Nie mogłam do tego dopuścić.
- Pamiętasz jak byłyśmy małe i wszystko sobie mówiłyśmy? Jak byłaś taka radosna? - zaczęłam niepewnie, ciągle wpatrując się w wodę - Co się stało??
- Miki przestań! - wściekła, zerwała się z miejsca, nerwowo machając rękoma - Nic nie rozumiesz!
- To powiedz mi tak abym zrozumiała. - nalegałam - Pozwól sobie pomóc !
- Ale ja nie chcę pomocy! - spojrzała na mnie z pod ciemnych okularów. Odwróciła wzrok, przygryzając wargę. - Nie potrzebuje jej, nawet jeśli, to mi nie pomożesz. Nikt już mi nie pomoże. - Dodała spokojniej.
Nie poznawałam jej. Oddalała się. Nie mogłam uwierzyć w to co mówi. Do oczu zaczęły napływać mi łzy.
- Dziewczyno co ty mówisz ?!?!? Wszystko da się naprawić! Jestem z tobą! Zawsze! - moje serce się krajało.
- Ale już nic! Nic! Nie da się zrobić! Nie rozumiesz?
- Nie, ani trochę. - próbowałam nawiązać kontakt wzrokowy z Caroline lecz ta ciągle błądziła nim gdzieś na tafli jeziora - Co stało się z tą dziewczyną, która spełniała marzenia? Co stało się z moją zawsze uśmiechniętą przyjaciółką ?
- Nie ma jej i nigdy już nie będzie! - przerażenie zaczęło malować się na mojej twarzy - Nadal nic nie rozumiesz? - prychnęła i ze łzami wo oczach, wylała całą złość. - Umarła, umarła z dniem kiedy wszyscy zaczęli układać jej życie, mówić co ma robić, jak się zachować. Odeszła kiedy z każdą chwilą zastanawiała się jak być idealna dla wszystkich i nikogo nie zawieść.Kiedy przestała spełniać swoje marzenia tylko innych. To mnie przerosło! - płakała. Gorzkie łzy spływały jej po policzkach - Nie  potrafię być idealną córką rodziców, świetną siostrą ani nie potrafię być kochaną przyjaciółką. Nie mogę dłużej udawać, że jest wszystko świetnie bo nie jest!
Wstałam chcąc ją przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze ale przejrzała mnie. Zerwała się z miejsca i zaczęła uciekać z lasku. Próbowałam ją dogonić i wołać. Nie znalazłam jej. Załamałam się. Nie poznawałam już mojej Caroline. Zaczynałam się o nią martwić.



                                 Człowiek lęka się jedynie wtedy, gdy sam ze sobą nie żyje w zgodzie.
                                                                                              Hermann Hesse

~Caroline~
Nawet nie wiem kiedy znalazłam się pod domem siostry. Trzasnęłam furtką i z impetem wpadłam do środka. W pomieszczeniu usłyszałam śmiechy członków rodziny.
- O dobrze, że jesteś! - powiedziała mama - Właśnie mieliśmy siadać do obiadu.
Blado uśmiechnęłam się do rodzicielki i zasiadłam do zastawionego już stołu.
- Ale czapkę i okulary ściągnij - jak zwykle skrytykowała mnie siostra.
Posłusznie wstałam i ściągnęłam garderobę, w drodze powrotnej przelotnie spojrzałam w lustro czy nie widać, że płakałam. Na szczęście nie. Spokojnie usiadłam na swoim miejscu i niechętnie zajęłam się swoim posiłkiem.
- Rozmawialiśmy z Aleksandrą i doszliśmy do wniosku, że twoja siostra ma rację i zapisujemy cię na dodatkowe kursy, żebyś bez problemu dostała się na medycynę! - radośnie obwieścił tata.
- Nie cieszysz się? - zdziwiła się mama.
- Świetnie. - odparłam bezuczuciowo.
- Dlaczego nie doceniasz tego co robią dla ciebie rodzice? I ja? - z wyrzutem spojrzałam na Aleksandrę.
- Przecież powiedziałam, że świetnie. - traciłam cierpliwość.
- Jesteś nie wdzięczna! - warknęła siostra.
- Ja?! - nie wytrzymałam. Cisnęłam widelcem przez cały stół. I wybiegłam z jadalni w stronę schodów.
- Wracaj jeść! - krzykną za mną tata.
- Nie jestem głodna. - warknęłam na odchodne.
Chwilę potem znajdowałam się już w pokoju gościnnym. Położyłam się na dużej kanapie i przykryłam dokładnie kocem. Zwinęłam się w kłębek i płakałam. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam....


       _____________________________________________________________________


  Od autorki :
Mamy rozdział pierwszy !! ♥
Z góry przepraszam za literówki i ewentualne błędy ;)
W sprawach organizacyjnych tyle, że będę starać się dodawać rozdziały w każdą sobotę około 18.00 jeśli nie - będę informowała lub dodawała wcześniej ;)

 Jeśli się podobało ~ Proszę komentujcie! Krytyka też mile widziana! :)
 
Jeśli chcecie dedykacje, macie jeszcze jakieś pytania lub chcecie popisać zapraszam na mojego Twittera (link z prawej strony w zakładce 'MOJE STRONY' )
Na koniec jeszcze chciałam podziękować znajomym za doping w pisaniu, tego opowiadania! Dziękuję jesteście kochani!!
~Lots of love Adele ♥~

wtorek, 5 lutego 2013

Prolog ♥

 ~Caroline~
Patrząc w lustro nie widzę już tej samej dziewczyny. Wszyscy powtarzali żebyś w tym co robisz nigdy nie zatraciła siebie. A ja właśnie to zrobiłam - straciłam siebie i sens mojego życia. Chciałam zmiany, nowego startu lecz się bałam. Bałam się powiedzieć wszystkim 'nie' i zacząć spełniać własne marzenia. Żałowałam tego, że nie zbuntowałam się na początku, bo teraz mam przed sobą brak jakiejkolwiek drogi odwrotu tylko tą jaką wytyczyła mi moja rodzina.

 ''Nie mogę tak bezczynnie patrzeć jak uprawiasz rzeź na mojej duszy. Nie chcę już dłużej czuć czegokolwiek do ciebie i nie chcę pamiętać już żadnych wspomnień związanych z tobą. Pragnę uciec daleko i krztusić się szczęściem.'' 
Adele


~Niall~
Kolejne samotne dni, kolejne nieszczęśliwe noce. Imprezy, znajomi, przyjaciele mi już nie wystarczają. Niby wszystko mam, niczego mi nie brakuje a jednak... Jednak mi brakuje tej jedynej osoby, którą mógłbym się zaopiekować, czuć jej ciepło. Tej jedynej osoby którą bym uszczęśliwiał tylko by widzieć jej uśmiech. Zacząłem sobie zdawać sprawę jak bardzo pragnę prawdziwej miłości. I jak wciąż desperacko jej szukałem i znaleźć nie mogłem...


       __________________________________________________________________


     Od autorki :
Hey! Więc mamy prolog !! ♥
W sprawach organizacyjnych tyle, że będę starać się dodawać rozdziały w każdą sobotę około 18.00 jeśli nie - będę informowała lub dodawała wcześniej ;)

 Jeśli się podobało ~ Proszę komentujcie! Krytyka też mile widziana! :)
 
Jeśli chcecie dedykacje, macie jeszcze jakieś pytania lub chcecie popisać zapraszam na mojego Twitter'a (link z prawej strony w zakładce 'MOJE STRONY' )
~Lots of love Adele ♥~

Bohaterowie ♥


 Caroline Padlock
(Katherine 'Kat' Scotter)
Młoda i śliczna siedemnastolatka z Polski. Niewysoka szatynka o niezwykle ciemnych brązowych oczach i oliwkowej cerze. Miła, powszechnie lubiana lecz nikt nie wie co skrywa się w zakamarkach duszy tej dziewczyny.
 Edward 'Ed' Scotter
Młody, wysoki biznesmen. Szatyn o niebiesko-szarych oczach. Wielbiciel whisky i muzyki. Ma młodszego brata o dwa lata John'a. Mieszka w Londynie razem z bratem w wykupionej przez niego kamienicy.
 John Scotter
Młodszy brat Ed'a. Wysoki ciemny blondyn o niebieskich oczach. Biznesmen. Stroni od problemów i obowiązków. Jak brat kocha muzykę. Ma świra na punkcie czapek i papierosów. Buntownik.


One Direction: 
 Louis William 'Tomo' Tomlinson
 Niall James 'Nialler' Horan
 Zayn Javadd Malik
 Liam James Payne
 Harry Edward 'Hazza' Styles
Brytyjsko-irlandzki boysband, który robi światową karierę, po zajęciu trzeciego miejsca w VII brytyjskiej edycji programu xFactor.