piątek, 22 marca 2013

Rozdział 6.♥

~John~
- Caroline! Wyłaź z tej łazienki! - dobijałem się do drzwi - Zaraz przyjeżdżają Chales i Nicol!
Szatynka otworzyła drzwi oraz zawinięta w szlafrok hotelowy, podreptała do Eda.
- Jak spałaś wyskoczyłem na chwilę i kupiłem ci parę rzeczy na zmianę - brat uśmiechną się do księżniczki podając jej torby z kanapy - Powinny być dobre.
- Dziękuję - szepnęła dziewczyna i zniknęła za drzwiami sypialni.
Nadal sądzę, że to nie najlepszy pomysł z zabieraniem jej do naszego domu w Londynie. Całe to mieszanie się oraz ingerowanie w czyjeś życie musi mieć swoje konsekwencje i wcale nie będzie potem za wesoło.
Ale mój brat podjął już decyzję, a sam fakt, że księżniczka nie chce wracać tylko go w tym utwierdził. Mimo mojego sprzeciwu, obydwoje swoje wiedzieli i na jakikolwiek odwrót było już za późno. Decyzja padła a Charles i Nicol lada chwila mieli tu być.
- Coś ty taki skrzywiony? - z zamyśleń wyrwał mnie brat - Pogódź się wreszcie, że ona jedzie z nami i przestań wszystko komplikować.
- Ja niczego nie komplikuje - bacznie obserwowałem Eda - Jak chciałeś tak zrobiłeś, ja się nie odzywam.
- Właśnie. Nie odzywasz się i siedzisz cały czas wkurwiony. Trochę się znamy to też wiem kiedy coś jest nie tak John.
- W tej sytuacji wątpię aby cokolwiek było dobrze - szatyn wywrócił oczami - Pomijając to tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju - podszedłem do rozmówcy - Skoro twoim zdaniem, wszystko jest w jak najlepszym porządku to dlaczego księżniczka nie chce wracać do domu?
Patrząc głęboko w oczy Eda widziałem, że nie wie jak ma mi odpowiedzieć na pytanie. Nie chciałem słuchać jego tłumaczeń i wyszedłem z pokoju przejść się, cicho rzucając obojętne 'Idę zapalić'.


'Nie zawsze rozumiemy to co dzieje się wokół nas. Boimy się spojrzeć prawdzie w oczy, przez co często nam umyka jak nie wiele nam do szczęścia potrzeba.'
Adela


~Niall~
Siedziałem, rozwalony na kanapie w salonie, skacząc z jednego kanału na drugi. Nic nie było ciekawego. Poranna telewizja, a raczej poranny debilizm jakiego wszędzie pełno. Zniesmaczony wyłączyłem telewizor i zacząłem wpatrywać się w sufit. Opadłem niżej, zatapiając się w poduszki. 'Tik tak, tik tak, życie ci umyka między palcami człowieku!' Prychnąłem na myśl swojej inteligencji. Siedzę wpatrując się w jakże ciekawy biały sufit, bijąc się ze swoimi myślami i użalając się nad sobą 'Co za ironia'. Nie dość, że ze wszystkimi się kłócę i zaczynam niebezpiecznie zatapiać swoje smutki w alkoholu, to jeszcze zaczynam ... umierać? Tak dokładnie ... umierać. To najlepsze określenie. Człowiek który traci cząstkę siebie nie jest już taki sam. Zaczyna tracić duszę, a po stracie jej jest niczym. Po prostu umiera. Tak właśnie się czuje. Jakby powoli każda cząsteczka mojego ciała umierała. Ja rozkładam ręce z bezsilności bo nie potrafię już sobie z tym poradzić.



'Jeden i ten sam obiekt w jednej i tej samej chwili może być tylko w jednym miejscu. Dowiódł tego Einstein. Dowiódł, jak bezgranicznie beznamiętna i samotna jest rzeczywistość.'
Haruki Murakami



~John~
Spacerowałem jakimiś uliczkami niedaleko hotelu, spokojnie zaciągając się dymem tytoniowym. Głęboki wdech i wydech. Powoli ochłonąłem z całej tej sytuacji. Nagle poczułem wibracje telefonu. Już miałem odrzucić połączenie, święcie przekonany, że to mój braciszek dzwoni, kiedy zobaczyłem, iż to Nialler.
- Co się stało, że sam Niall Horan do mnie dzwoni??
- Cześć, też miło cię słyszeć - oburzył się Irlandczyk - Kiedy wracacie ?
- Jeszcze trochę nam zejdzie - zniesmaczoną miną spojrzałem w stronę hotelu, gdzie aktualnie jest Ed, księżniczka i prawdopodobnie cała reszta hołoty - Co jest ?
- Nie nic tak tylko się pytam ...
- Łżesz, znam cię Nialler i wiem kiedy coś jest nie tak - ściągnąłem brwi, skupiając się na każdym jednym słowie przyjaciela - Gadaj co się dzieje.
- Po prostu wszystko mnie denerwuje, nic się nie układa! Pokłóciłem się z ludźmi z wytwórni, jest mi źle i mam już tego wszystkiego dosyć i ... - usłyszałem głuchy krzyk z drugiej strony - Johnny ... ratuj ...
- Okey rozumiem - przybrałem stanowczy ton - Nialler posłuchaj mnie uważnie, zbierasz się z podłogi, ogarniasz swoje szanowne cztery litery i za dwa dni masz opierdol od mnie i Ed'a oraz idziemy na duuuuże piwo gdzie wszystko mi wyśpiewasz. Zrozumieliśmy się ?!
- Skąd wiedziałeś, że właśnie leże na podłodze w pokoju - usłyszałem żałosny i rozgoryczony szept przyjaciela.
- Nialler znamy się trochę prawda ? Teraz ogarnij się bo nie mam zamiaru potem ratować twojej upośledzonej dupy.
W odpowiedzi usłyszałem tylko gorzki śmiech Irlandczyka.
- Dziękuję p r z y j a c i e l u - dodał weselej lecz z nie ukrywaną nutką ironii - Powiadasz duuuuże piwo, jestem w stanie się na to zgodzić. A tak nawiasem co wam się tak przeciąga? Z tego co mi mówiłeś, mieliście wracać dzisiaj.
- Ta mieliśmy...
- Co narozrabiałeś znowu?? - dopytywał się, prześmiewczo.
- Bardzo śmieszne ale tym razem to nie byłem ja tylko Ed.
- Poczekaj bo uwierzę.
- Co jest z wami wszystkimi?! - Zdenerwowałem się - Nikt mi dzisiaj nie wierzy!
- Okej, okej. Spokojnie, powiedz co się stało.
- Ach, szkoda gadać. - zrezygnowany, nerwowo pocierałem skronie.
- Coś czuję, że nie tylko mi przyda się to piwo.


'Morze, zapewne wskutek zawartej w nim soli, nadaje szorstkość zewnętrznej powłoce swych sług, lecz zachowuje słodycz ich ducha.'
Joseph Conrad


Wszedłem do pokoju hotelowego, a moim oczom ukazał się mój brat rozmawiający z Charless'em na kanapie. 'Zapewne uzgadniają szczegóły dokumentów' Zaraz obok nich siedziała Nicol pogodnie rozmawiająca z Ritsu. Głośniej niż chciałem zatrzasnąłem za sobą drzwi, czego konsekwencją było zwrócenie na siebie uwagi czterech par oczu.
- O John dobrze, że już jesteś! - przywitał mnie brat, wskazując miejsce koło siebie.
Grzecznie podszedłem i przywitałem się ze wszystkimi. Na pierwszy ogień szła Nicol. Mogłem się tego spodziewać bo to w końcu Nicol ale przywitała mnie ze słowami 'Johnny! Przystojny jak zawsze' i ściskając mnie przyjaźnie, nie odmówiła sobie złapania mnie za tyłek. Widząc moją oburzaną minę rzuciła tylko 'Co jest przystojniaczku?' z figlarskim uśmieszkiem. Dalej na lini ognia był Charless. Miał w zwyczaju dawać tak mocje uściski, że brakło tchu lub miażdżyło płuca. Nie muszę wspominać, iż nie obyło się bez tego i tym razem. Następny był Ritsu. Uścisnęliśmy sobie przyjaźnie dłonie, a Ri na ucho powiedział mi parę słów przeprosin za swojego chłopaka. W odpowiedzi tylko uśmiechnąłem się blado i przysiadłem się na kanapie koło brata.
- Tak więc pomyślałem, że powinieneś wiedzieć od dziś mamy siostrę.
- Słucham? - wryło mnie w kanapę.
Myślałem, że się przesłyszałem. Mrugałem szybciej niż za zwyczaj, a w gardle rosła wielka gula. Nie mogłem skleić poprawnego zdania.
- Ale kiedy ... Ja ... ja ... Jak ?
- Normalnie załatwiamy z Charless'em dokumenty, w których Caroline będzie naszą siostrą. Załatwiłem też pod twoją nieobecność część jej zajęć i szkołę. Troszeczkę po manipulowaliśmy nad jej wyglądem i proszę bardzo mamy siostrzyczkę! - brat uśmiechną się do mnie głupkowato.
- Aha to świetnie. Powiedz mi tylko jak wyjaśnisz wszystkim, że znikąd mamy prawie pełnoletnią siostrę?
- Braciszku nie przejmuj się tym, to też jest już załatwione.
- Nie przejmuję się tylko pytam - bacznie obserwowałem Ed'a, który najwyraźniej nic sobie nie robił z tej całej sytuacji.Żyje w twierdzeniu, że wszystko da się załatwić. Jak na razie nie dał mi ani jednego przykładu, kiedy by nie udało mu się czegokolwiek doprowadzić do końca.
- Więc historia przedstawia się tak. Katherine mieszkała dotychczas z naszymi rodzicami ale ci mieli tragiczny wypadek. Niestety zginęli, czego konsekwencją jest to, że jej starsi bracia muszą się ją zaopiekować i dziewczyna przeprowadza się do nich mieszkania w Londynie oraz tam kontynuuje naukę.
- Aha.
- Aha? Serio tylko powiesz aha?? - oburzył się Ed
- Nie denerwuj się braciszku bo pikawa ci trzaśnie - posłałem mu głupkowaty uśmieszek - A w tej sprawie faktycznie nie mam nic więcej do dodania. Spisałeś się na 6+ powinieneś zacząć pisać książki.
Dla dodania większej ironii mojej wypowiedzi oderwałem się od kanapy, prostując się na miejscu podpierając brodę ręką i zakładając nogę na nogę.
- Już widzę te nagłówki, tęczę, spoty reklamowe, gwiazdy, lans, wino, dziwki i inne używki - Patrzyłem w sufit teatralnie zamachując się ręką.
- Zawsze wiedziałam, że jesteś porypany i zapewne dla tego kobiety cię kochają - wtrąciła Nicola z kokieteryjnym uśmiechem.
Posłałem jej figlarskie oczko, szczerząc ząbki do brata, który był wyraźnie zdenerwowany całą sytuacją. Pozostali osobnicy w pokoju całe zajście komentowali tylko śmiechem.
- Skoro budzi się w tobie dupek znaczy, że dochodzisz do siebie. Świetnie - Skwitował mnie brat - Teraz prezentacja dzieła - Uśmieszek trochę mi zbledną - Nicol skończyłyście ?
- Idę sprawdzić co z moim dziełem sztuki! - Dziewczyna klasnęła w ręce i radośnie pobiegła do drugiego pokoju.
- Jesteś peny, że dając jej kompletną wyłączność nad wyglądem dziewczyny to słuszna decyzja? - Zaciekawił się Charless.
- Nie jestem pewien - śmiertelnie, poważnym tonem burknął Ed, wyglądając za dziewczyną.
Ja momentalnie zbladłem. Co jak co ale Nicol wpadała na pomysły tak powalone, że sama Lady Gaga nie pogardziła by nimi. Bałem się, że za chwilę za drzwi ujawni się jakieś monstrum z różowymi włosami.
- Powaliło cię ... - marnie wydukałem, a cała nasz czwórka słabo przycupnęła na kanapie.
Jak durnie wpatrywaliśmy się w drzwi, spodziewając się najgorszego. Gdyby spojrzeć na nas z boku to można by rzec 'Czwórka wystraszonych, chłopaczków, siedząca w rządku czekająca na opierdol od mamusi' Nieszczęsny czas strasznie się dłużył a ja nawet bałem się zastanawiać co mogę zaraz zobaczyć. 'Możecie mi uwierzyć na słowo nie jestem na to gotowy!' I rzeczywiście nie byłem. Zatkało mnie.
Po chwili za drzwi wyszła Nicol witając nas słowami 'Ta da' a za jej pleców wyłoniła się postać Kat jak się domyślam. Pierwsza uderzająca rzecz to krótsze włosy. Z długich do pasa miała teraz trochę za ramiona a przede wszystkim była BLONDYNKĄ ! I to jaśniutką.
- O mój boże! Ona wygląda normalnie! - Wyrwało mi się kiedy podeszliśmy do Księżniczki i bacznie ją oglądaliśmy.
- A co ty myślałeś, że zrobie z niej nową Lady Gagę ?
- Ja? Nie no skąd, że! Nigdy - Nicol spojrzała na mnie wymownie.
Wszyscy wiedzieli, iż kłamię bo nawet ja sam sobie nie wierzyłem.
- Eh, nie ważne - westchnęła Niki - Tak więc panowie, musiałyśmy skrócić i rozjaśnić włosy ale to chyba zauważyliście - bacznie dziewczyna nas zilustrowała, a my tylko grzecznie, kiwnęliśmy głowami -Car ma za ciemne oczy do niebieskich soczewek więc wybrałyśmy zielone, ale to nie problem bo do waszej historyjki możecie dodać, że macie błękitnoszare oczy po ojcu, a Caroline zielone po mamie i wszystko gra! Wracając do metamorfozy, to troszeczkę zmieniłyśmy brwi oraz dokleiłam rzęsy. Ogólnie takie tam drobiazgi, których wy i tak nie zrozumiecie - zadziorsko się do nas uśmiechnęła - Myślę że to tyle z mojej strony.
- Nicol jesteś genialna - Pochwalił ją Ed
- No co do stylu to też już wszystko mamy ustalone. Umówiłyśmy się, że jak zajedziecie do Londynu wpadnie do mnie odebrać parę rzeczy i idziemy na zakupy.
- Więc szatańskie plany zniszczenia świata macie już opracowane? - Zapytałem weselej, niż chciałem.
Niki tylko posłała mi jednoznacznie spojrzenie, a Caroline wypowiedziała nieme 'Oczywiście'.
- Okey Charles, Ritsu teraz wasza kolej popisu! - pisnęła radośnie Nicol.
Szczerze? Podobała mi się nowa zmiana wyglądu. Zapominałem czasami, że Niki ma taki talent. Z niczego nie byłaby okrzyknięta 'Władczynią postaci'. Potrafiła w przeciągu godziny zmienić człowieka nie do poznania. Księżniczka była tego najlepszym przykładem. Gdybym nie wiedział, że to ona nie poznałbym jej. Ale to chyba dobrze, bo przecież o to chodziło.


'Cynizm jest to udana próba zobaczenia świata, jakim jest on w rzeczywistości.'
Jean Genet


~Caroline~
Patrzyłam na siebie w lustro i nie widziałam już tej samej postaci. Dziewczyna, którą obserwowałam w lustrze była krótkowłosą blondynką z zielonymi oczami. Już nie byłam szatynką z czarnymi oczami. Nie miałam siostry tylko dwóch braci. Nie miałam już więcej rodziców. Nie jestem nigdy więcej polką, teraz pochodzę z Anglii. Nie miałam już starych znajomych. Będę za nimi tęsknić, ale nie żałuję podjętej decyzji. Nie jestem już sobą, dawną, słabą Caroline Padlock. Nigdy więcej ... Nigdy już nią nie będę... I nie chcę, nie będę tęsknić za Caroline. Teraz witam nową siebie i nowe życie jako Katherina Scotter.
- Kat choć pożegnać się z Niki nie odpuści ci a już jedzie do Londynu i idziemy opić całe zajście, więc zbieraj się - Z zamyśleń wyrwał mnie John.
Uśmiechnęłam się ciepło do swojego odbicia w lustrze i poszłam pożegnać się z moją nową przyjaciółką.
Wychodząc z pokoju zerknęłam ostatni raz na lustro 'Żegnamy się, już ostatni raz jestem tu jako Caroline Padlock. Teraz witam świat będąc Katherine 'Kat' Scotter' Szerzej odsłoniłam szereg białych ząbków. Chwyciłam czarną, skórzaną kurtkę, którą kupił mi Ed i już mnie nie było.


'Czym jest człowiek, jak nie garstką wspomnień i odrobiną teraźniejszości? Nędznym wspomnieniem tego kim się było, jest i będzie? Pomyśl jak by to było gdybyś startował z czystą kartą'
Adela


    _______________________________________________________________________

Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
Przepraszam, że rozdział 6 dodaję dopiero teraz ale naprawdę nie miałam ani trochę weny. Z tego i z poprzedniego rozdziału jestem tak sobie zadowolona, a szczerze mówiąc prawię w ogóle ich nie lubię. Widać też to w waszych komentarzach! Mam nadzieje, że będzie lepiej i z waszym zapałem do komentowania i z moją weną!
A teraz w ramach przeprosin za czekanie podrzucam wam skan obrazka, który narysowała moja przyjaciółka Miśka 'Charless i Ritsu'. Ona też pomagała mi z imionami i wyglądem postaci. :D Dziękuję jesteś wspaniała!! :3 ;*


Jak zawsze możecie mnie znaleźć na moim Twitter'ze lub na specjalnie utworzonym na potrzeby bloga Facebook'u (link z prawej strony w zakładce 'MOJE STRONY':D )
Następny rozdział planuję dodać TERMINOWO! Bez obaw ;)


♥ Dostałam również nominacje do Libster Award i Verstatile Blogger Award.
Szybciutko o co w tym chodzi. A rozchodzi się o to, że blogerzy nadają ci te nominacje jeżeli uważają, że na to zasługujesz. Zadają na swoim blogu 11 i 10 (w tym przypadku) pytań. Ty musisz odpowiedzieć na te pytania zadać swoje i mianować 11 i 10 (W.T.P.) blogów oczywiście bez tego bloga, od którego dostałeś nominację! Nie muszę wspominać, że powinno się poinformować o bloggerów o tym, iż nominowało się ich :)

♥ Więc ja serdecznie za obydwie nominację dziękuję http://niall-let-me-hug-you.blogspot.com/

 Niestety zanim zdążyłam zobaczyć pytania zdążono je już usunąć ;C Więc napiszę coś od siebie, trochę krócej żeby was nie zanudzać ! :)
1. Jestem Directioner prawie rok.
2. Nazywam się Adriana.
3. Mam starszą siostrę.
4. Moim ulubionym kolorem jest pomarańczowy i fioletowy (nigdy nie mogę się zdecydować xD)   
5. Ze słodyczy najbardziej przepadam za gorzką czekoladą (ale tylko z Wedla ;d)
6. Mam 17 lat.
7. Moim hobby jest malowanie i robienie zdjęć (ale się do tego nie przyznaję więc ciiiii)
8. Zawsze chciałam mieć goldena retriwera z brązową sierścią i różowym noskiem :3
9. Moim ulubieńcem z 1D jest Niall ale całą resztę kocham tak samo jak Irlandczyka.
10. Uwielbiam podróżować ♥
11. Moim największym marzeniem jest zjechać cały świat a potem napisać o tym książkę, która stanie się bestselerem :3

♥ Moje pytania dla nominowanych:
1. Jak się nazywasz? (imię)
2. Ile masz lat?
3. Jak długo jesteś w 1DFamily?
4. Masz rodzeństwo?
5. Ulubiony kolor?
6. Ulubiona liczba?
7. Jakie masz hobby?
8. Ulubiona piosenka?
9. Największe marzenie?
10. Ulubiony przedmiot w szkole?
11. Kim chcesz zostać w przyszłości?

♥ Blogi, które nominuję:
1.http://every-time-i-close-my-eyes-paradise.blogspot.com/
2.http://heywildwind.blogspot.com/
3.http://blackandwhite1d.blogspot.com/
4.http://be-irish-girl.blogspot.com/
5.http://and-be-with-me.blogspot.com/search?updated-min=2013-01-01T00:00:00%2B01:00&updated-max=2014-01-01T00:00:00%2B01:00&max-results=1
6.http://opowiadaniemyworlsmyeyes.blogspot.com/2013/01/rozdzia-vii.html
7.http://onedreeeam.blogspot.com/
8.http://love-you-more-than-this-1d.blogspot.com/
9.http://toloveoveragain.blogspot.com/
10.http://existsonlyforyou.blogspot.com/
11.http://www.i-will-be-your-shadow.blogspot.com/

Jednocześnie zapraszam do poczytania naprawdę świetne blogi! Osobiście czytam i polecam :3


CZYTASZ = KOMENTUJESZ 
To naprawdę pomaga w pisaniu.
Za wsparcie i mobilizacje wielkie buziaki dla @Give_Me_Narry ♥

Lots of  love,
Adela

piątek, 1 marca 2013

Rozdział 5. ♥

~John~
Ed gdzieś polazł i kazał mi siedzieć z dziewczyną! Cały czas była nieprzytomna, a ja miałem jej pilnować. Jak ten debil siedziałem w fotelu hotelowym, naprzeciw łóżka i wpatrywałem się w obiekt moich problemów. Po pierwsze księżniczka spała od 6 godzin i nie ruszyła się ani o milimetr! Gdyby nie to, że jej klatka delikatnie się unosi i opada, mogłaby być spokojnie być trupem. Po drugie JEST UPROWADZONĄ DZIEWCZYNĄ!! Z tego mogą być tylko problemy! 'Czy tylko ja nie postradałem umysłu?' Ciągle nie chce mi się wierzyć w głupotę mojego brata, który wszedł właśnie do apartamentu. Wyszedłem mu na spotkanie.
- Co z nią ?
- To samo co przed godziną. Śpi.
- To dobrze - stwierdził Ed, rzucając na kanapę jakieś torby.
- Możesz mi powiedzieć co cię podkusiło w zabraniu dziewczyny? - bacznie obserwowałem mojego brata.
- Przecież już o tym rozmawialiśmy, nie widzę potrzeby wracania do tego.
- A ja owszem Ed! - mój rozmówca spojrzał na mnie wymownie - Okej, okej przepraszam. Ale znikąd zakładasz, że dziewczyna jest mądra i masz już pewien plan objęty, ale ona jest ładna! W dzisiejszych czasach inteligencja i uroda wyklucza się ! - machnąłem teatralnie ręką.
- Wiem z kim robię interesy kochany braciszku - szatyn zadziorsko uśmiechną się do mnie. Wiedział, że nienawidzę kiedy tak do mnie mówi - Jej ojciec zadłużył się u nas, ponieważ pchał dziewczynę na najlepsze studia z medycyny w kraju - obejrzał mnie od stup do głów - Wiesz Ty też jesteś niczego sobie, a zarazem jesteś inteligentny. Jakoś istniejesz w ''dzisiejszych czasach'' tylko skrywasz się pod osłoną dupka,  stąd wnioskuję, że dziewczyna też może być takim ''niezwykłym'' wyjątkiem - założył ręce na klatkę piersiową, lekko opierając się o kanapę, szyderczo się do mnie uśmiechając.
Wkurzony stałem, świdrując brata wzrokiem. Nie mając argumentów na dalszą kłótnię, odwróciłem się na pięcie i podążyłem do pokoju w którym leżała dziewczyna.


   ' A dlaczego życie miałoby się zastanawiać nad człowiekiem? I nie musi mieć wcale naszego przyzwolenia. To jest tak samo jak ze snem. Śni się pan sobie, mimo że nie chciałby się pan śnić. I nieraz śni się pan, jakby pan nie chciał, chociaż to pański sen. I nie ma pan także wpływu na to, jak się pan komuś śni. A czymże innym jest życie?'
Wiesław Myśliwski


~Caroline~
Głośne trzaśnięcie drzwi. Ktoś z impetem i wściekłością wpadł do pokoju, w którym leżałam. Wzdrygnęłam się. Zacisnęłam ręce w pięści i mocjo je do siebie przytuliłam. Słyszałam jak ktoś wymija łóżko i ociężale opada koło mnie. Podniosłam w wzrok i zobaczyłam niebieskookiego, ciemnego blondyna.
- Też cię kocham braciszku! - doszedł mnie znajomy głos zza drzwi, lecz nie mogłam sobie przypomnieć skąd go znam.
- Spierdalaj! - wydarł się blondyn i nerwowo przeczesał ręką swoje włosy.
Znajomy głos odpowiedział tylko śmiechem. Odwróciłam delikatnie głowę w stronę drzwi, uśmiechając się lekko. Poczułam na sobie wzrok. Miałam rację. Mój towarzysz wpatrywał się we mnie swoimi niezwykłymi, niebieskimi oczami. Przyglądałam się mężczyźnie. Młody, przystojny siedział przygarbiony z dziwnie zwieszoną głową w moją stronę.
- Obudziłaś się wreszcie księżniczko - miał spokojny, przyjemny głos. Nic nie odpowiedziałam nie mogłam.
Z niewiadomych powodów nie czułam strachu ani nie bałam się zupełnie obcych mi osób. Zastanawiałam się tylko jak tu się dostałam i co się stało. W głowie miałam mętlik oraz ciężko mi się kojarzyło fakty, byłam jeszcze odurzona.
Mój towarzysz jakby czytał mi w myślach, podszedł do małej lodóweczki w szafce, pokoju i wyciągną z niej butelkę wody. Podniosłam się do pozycji siedzącej lecz trochę za szybko bo głowa zaczęła mi pulsować. Usłyszałam trzask otwieranej butelki.
- Napij się to powinno pomóc - kiedy bez słowa wzięłam wodę i upiłam z niej kilka łyków, blondyn podszedł do drzwi - Ed, obudziła się.
W chwilę potem w pokoju pojawił się (jak się domyślam) właściciel znanego mi głosu. Był wysokim szatynem o szaroniebieskich oczach. Uśmiechną się ciepło, podchodząc do mnie i przysiadając się na krawędzi materacu. Blondyn stał z założonymi rękoma oparty o framugę drzwi bacznie obserwując każdy mój ruch.
- Jak się czujesz ? - dopytywał się szatyn, a ja tylko przenosiłam wzrok z niego na blondyna i z powrotem na niego. Zauważył to i szybko dodał - Jestem Ed a to mój brat John. Nie musisz się nas bać nic ci nie zrobimy.
- Nie boję się was.
John szyderczo prychną i dodał:
- A powinnaś.
Ed skarcił go wzrokiem.
- Nie słuchaj go, ostatnio gorzej z nim.
- Idę zapalić - rzucił blondyn i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
- Musisz zrozumieć John'a jest trochę wybuchowy, dusza buntownika - prześmiesznie zaakcentował te słowa szatyn i teatralnie poruszył brwiami.
- Słyszałem to! - John wydarł się za drzwi.
- Nie denerwuj się kochanie moje! Ja tylko naszej nowej koleżance przedstawiam nas i twoje ego - z uśmieszkiem odkrzykną Ed.
- Dupek ! - doszło do nas za ściany.
- Wy zawsze tak się droczycie ?
- Zazwyczaj, uwielbiam kiedy mój brat się irytuje - szatyn z drzwi, przeniósł wzrok na mnie dalej lekko się śmiejąc.
Odwzajemniłam uśmiech. Wydawało mi się, że skądś znam Ed'a. Czym bardziej się nad tm zastanawiałam
tym bardziej nie mogłam sobie przypomnieć. Z zapewne bardzo głupią miną przyglądałam się mężczyźnie bo z równie inteligentną miną dopytywał się:
- Co jest ?!?
- Wydaje się mi, że już się kiedyś spotkaliśmy.
- No bo spotkaliśmy się! Nie pamiętasz już jak wpadłaś w moje ramiona wyznając mi miłość?! - z szyderczym uśmieszkiem spoglądał na mnie - Jeny jak zbladłaś - zaniósł się głośnym śmiechem - Nie a już tak na poważnie to ja wyciągnąłem Cię z Vana i 'wybawiłem' od oprawców.
Powoli wszystko zaczęło wracać. Powrót do domu. Atak. Odzyskanie przytomności w Vanie. Ed. Wszystko.
Skuliłam się w kłębek oraz zaczęłam się trząść jak małe bezbronne dziecko. Nawet nie wiem kiedy łzy zaczęły mi ciec po policzkach. W tym momencie wszedł John.
- Coś ty jej zrobił ?!
- Ja? Nic! Ja tylko rozmawiałem ...
- Debil. Mała nie rycz. Ciiiii już dobrze - John usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem, drugą ręką ładził moje długie włosy - Wiem, że mój brat to debil ale żeby od razu ryczeć z tego powodu?
Mimowolnie uśmiechałam się przez łzy. Zapach dobrych męskich perfum i dymu tytoniowego na Johnie uspokajał mnie. Wtulona w jego umięśnione ciało powoli przestałam płakać. Edward z przepraszającą miną wpatrywał się we mnie.
- Wybacz nie chciałem.
- To nie twoja wina.
John nie przestawał delikatnie gładzić mojego ramienia. Szatyn ciepło się uśmiechał do mnie.
Mimo buntowniczej i złowrogiej maski jaką przybierał blondyn był kochanym człowiekiem, czułam to.
- Dzięki kochany jesteś, nic się nie stało - wytarłam ręką oczy i wyprostowałam nogi - jest już dobrze.
Niepewnie podniosłam wzrok na Edwarda, który właśnie z dziwnym uśmiechem przyglądała się bratu.
- Kochany jesteś - powiedział szatyn nieobecnym głosem, szerzej ukazując szereg białych zębów.
John na te słowa wzdrygną się i spiął wszystkie mięśnie. Szybko zabrał rękę oraz podniósł się z miejsca. Spiorunował brata wzrokiem i stwierdził.
- Pojebało was. Was oboje - akcentował oschle każde słowo - Skąd ten pomysł ?? Po prostu nie lubię jak jakaś małolata ryczy! Lepiej? - spojrzał na mnie - To świetnie, ja się nie mieszam.
Oburzony podszedł do tej samej lodóweczki co wcześniej oraz wyciągnął z niej puszkę coli. Otworzył ją od niechcenia, opierając się biodrem o mebel i upił parę sporych łyków napoju, uciekając od naszych spojrzeń.
- Wracając do tematu - odchrząkną Ed - Nie przedstawiłaś się.
- Jestem Caroline - wyszeptałam cicho.
- Caroline ...? - zainteresował się John.
- Caroline Padlock
- Hymm... ciekawe. Tak więc Caroline Padlock zbieraj się odwozimy Cię do domu - odparł blondyn, odstawiając puszkę i kierując się w stronę drzwi.
Momentalnie ogarnęła mnie panika. Miałam wrócić do domu i znów być tym cieniem człowieka?!? Znów nienawidzić siebie. Nie chciałam tego. Z nimi nie czułam się jak czarna owca rodziny i nie czułam tego, że ich zawodzę. Nawet nie wiem kiedy wyrwało mi się:
- Ale ja nie chcę wracać.
W tym momencie bracia przenieśli swój wzrok na mnie. Ed z triumfalną miną poklepał zdezorientowanego Johna po ramieniu.
- To chyba tą sprawę mamy załatwioną - szatyn pokrzepiająco zerkną na mnie - Więc teraz kwestia nowej tożsamości, paru dokumentów i nowego wyglądu. Jak chcesz się nazywać teraz słoneczko?
- Jak to ? - nie mogłam się połapać w obrocie spraw.
- Jesteś uprowadzoną dziewczyną i musimy załatwić ci nową tożsamość jeśli nie chcesz wracać do domu. A jesteśmy na tyle uprzejmi i dajemy ci wybór księżniczko.
- John daruj sobie zgryźliwości - skarcił go brat.
- No co tak prawda.
- Katherine - z przekomarzań wyrwał ich mój szept.
- Kat, nieźle - John dziwnie wgiął usta - Teraz trzeba zadzwonić do Charlesa i Nicol.
- Po pierwsze Katherine a nie Kat, i jaki Charles i Nicol?I co niby miałabym robić ?
- Schowaj pazurki księżniczko - blondyn szyderczo się uśmiechnął i rozsiadł się na fotelu w rogu pokoju - dowiesz się w swoim czasie.
- Nie przejmuj się nim, focha się za 'kochanego' - pokiwał zrezygnowany głową Ed - Oni pomogą nam z nową twoją tożsamością. Idę zadzwonić i błagam nie pozabijajcie się w tym czasie.
Johnny ryjąc nosem w jakiejś gazecie tylko uniósł kciuk do góry na znak zgody, a ja smutno kiwnęłam głową , bawiąc się końcem kołdry.
Ciężko wzdychając, szatyn wyszedł z pokoju grzebiąc w telefonie.


'Aby istnieć, trzeba mieć wokół siebie rzeczywistość, która trwa.'
Antoine de Saint-Exupéry


~John~
- Charles... - wyszeptała dziewczyna, kładąc się na łóżko, wpatrując się w sufit.
- Charles McMuffin to rudy murzyn z Irlandii, który z pochodzenia jest Meksykaninem ale został adoptowany przez irlandzką rodzinę. Jego biologiczni rodzice byli mafią, skąd miał przydomek 'Mafia' ale przez to, że jako dziecko był gruby został 'Muffin' od nazwy muffinek, takich babeczek, które nałogowo pochłaniał. Teraz wykonuje fach rodziców biologicznych - przerwałem na chwilę monolog aby zaczerpnąć powietrza - Jakby tego było mało jest gayem i ma partnera. Ciemnowłosego z hipsterskimi okularami, Japończyka - Ritsu. Ale jego nazwiska nigdy nie potrafię zapamiętać.
- Żartujesz sobie, prawda? - oburzyła się księżniczka.
- Nie, ani trochę. Wszystko co ci powiedziałem to prawda. Lekko nieprawdopodobna ale prawda.
Caroline z niedowierzaniem kiwała głową na boki.
- Ty naprawdę myślisz, że jestem taka głupia?! - w teatralnym geście machnęła ręką, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Szczerze... trochę tak - odparłem z wrednym uśmieszkiem, podnosząc wzrok z nad gazety.
Dziewczyna z malującym się oburzeniem na twarzy opadła ciężko na pościel.
- Sama zobaczysz - podsumowałem rozmowę i wróciłem do lektury.


'Czasami coś w nas umiera i nie chce zmartwychwstać.'
Kurt Cobain


~Niall~
Siedziałem w fotelu a Ryan zastępca Ed'a w wytwórni, darł się na mnie. Nie zwracałem uwagi nawet na co się na mnie wydzierał. Pewnie o to co zawsze. 'Twoje imprezowanie źle wpływa na karierę zespołu', 'Nie możesz tak żyć' i najlepsze 'Co się z tobą stało'.
Nie mogłem się doczekać kiedy wrócą bracia Scottersi. Ed z Johnem są moimi dobrymi kumplami i szczerze, przymykali oko na moje wybryki.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - z zamyślenia wyrwał mnie Ryan.
- Yhy... - rzuciłem na odczepkę i poprawiłem okulary przeciwsłoneczne na nosie.
- Niall raczysz odpowiedzieć mi na pytanie? A nawiasem, zdejmij czapkę i okulary jak ze mną rozmawiasz.
- Nie wiem, nie zdejmę i nie wydaje mi się żeby to była rozmowa raczej monolog - wyzywająco podniosłem głowę i z pogardą spojrzałem na mojego rozmówcę. Ryanowi puściły nerwy.
- Nie mam sił na ciebie człowieku! - wydarł się - Jak Ed wróci ma się tobą zająć!
- Świetnie - burknąłem i trzasnąłem drzwiami od gabinetu.
Cztery pary oczu wpatrywały się we mnie.
- Jak tam? - martwił się Liam.
- Słyszeliście.
Nie miałem zamiaru słuchać kolejnych wywodów, udałem się do samochodu. Siedząc w środku masowałem skronie. Siedziałem zrezygnowany. Nie chciałem być taki, ale już chyba nie umiałem żyć inaczej. Wiedziałem, że źle ze mną i muszę się ogarnąć, ale brakowało mi motywacji. Odpaliłem samochód i jak najszybciej odjechałem, gdziekolwiek byle by z dala od problemów.


       _______________________________________________________________________

Od autorki:
Mamy rozdział 5! ♥
Mam nadzieję, że się spodoba ;)
Powoli coraz więcej czytelników za co ślicznie dziękuję! Kocham Was za to :3

Jeśli czytasz to proszę zostaw Swoją opinię w postaci komentarza! To naprawdę wiele dla mnie znaczy ;) Wystarczy zwykłe jedno słowo, to naprawdę nie zajmie Ci dużo czasu!


Jeśli chcecie dedykacje, macie jeszcze jakieś pytania lub chcecie popisać zapraszam na mojego Twitter'a lub na specjalnie utworzonego na potrzeby bloga Facebook'a (link z prawej strony w zakładce 'MOJE STRONY':D )
Lots of love 
Adele ♥