piątek, 19 kwietnia 2013

Ogłoszenie ...

Przepraszam, że ostatnio nie dodawałam żadnych rozdziałów ale nie miałam czasu ich pisać. Z tego względu zawieszam bloga do końca miesiąca, a w ramach przeprosin dodam bardzo, baaardzoooo, długi rozdział.

Również smuci mnie fakt, że tak niechętnie komentujecie posty, więc postanowiłam - blog skończy się o 10 rozdziałów wcześniej. Chyba, że zmieni się wasza oporność do komentowania. Na razie mam wrażenie, że piszę tylko do 5 osób, które bardzo kocham i dziękuje im za wsparcie.

Lots of love,
Adela...

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 8.♥

~Katherine~
Stałam delikatnie zatracając się w jego niebieskich oczach, niepewnie uśmiechając się. Krępowałam się w sukience, którą wybrał Jo. To pewnie była zemsta za wredne żarciki z mojej strony z ostatniego miesiąca, strasznie się uparł a ja nie protestowałam. Teraz tego żałowałam, kiedy wszystkie oczy mężczyzn były skierowane w moją stronę z dozą pożądania oraz pragnienia czułam się niezręcznie i chciałam jak najszybciej stamtąd uciec. Lecz nie mogłam, o to właśnie chodziło. Między innymi zostałam uratowana by wzbudzić kontrowersje, czarować swoją osobą aby John i Ed mieli ułatwioną drogę do podpisywania nowych drogich kontraktów. Miałam zachęcać ich klientów do podjęcia 'właściwej decyzji' przez reklamowanie wytwórni moich braci.
- To my się oddalimy panowie, sprawy biznesowe rozumiecie - z zamyślenia wyrwał mnie Ed - Bawcie się dobrze, Niall - brat posłał mu porozumiewające spojrzenie, chłopak kiwną głową i oddaliliśmy się dalej do gości.
- Kat przedstawimy Cię jeszcze tylko naszemu głównemu współudziałowcy i możesz odetchnąć - Jo objął mnie w pasie i delikatnie prowadził przez tłum.
Ed szukał kogoś w tłumie, kiedy dostrzegł interesującą go postać skinął na brata i przyodział sztuczny uśmiech. Poszłam w jego ślady. Chciałam jak najszybciej odwalić to spotkanie oraz jak najszybciej odetchnąć.
- Castiel! Nina piękna jak zawsze! - zawołał Ed i uściskał przyjaźnie mężczyznę po czterdziestce, prawdę mówiąc bliżej mu było do pięćdziesiątki niż czterdziestki a jego nadwaga mocno rzucała się w oczy. Chłopcy ignorując to przywitali się z parą, grzecznie całując towarzyszkę Cass'a w rękę oraz szarmancko się uśmiechając.
- Edward! Jonathan! Jak dobrze waz widzieć chłopcy! - ucieszył się Castiel i poklepał chłopców po ramieniu. Wzdrygnęłam się na dźwięk pełnego imienia Jo, nigdy go nie używał, zastanawiało mnie dlaczego - A tej ślicznej damy nie znam.
- Ach tak wybacz - Johnny objął mnie ramieniem - Castiel, Nino poznajcie naszą siostrzyczkę Katherine.
- Miło mi poznać.
- Doprawdy śliczniutka, zupełnie jak jej bracia - ciepłym głosem odezwała się Nina.
- Prawda?! - roześmiał się Ed a reszta towarzystwa mu zawtórowała.
- To bardzo miłe, dziękuję - odpowiedziałam i wysiliłam się na najpiękniejszy uśmiech jaki tylko posiadałam.
- Koniecznie musisz poznać Daniela - stwierdził radośnie Cass, a ja poczułam jak ręka mojego brata mocniej zaciska się na mojej tali - Synu! Choć przywitaj się z Scotter'sami.
Niepewne zerknęłam na brata a z jego twarzy można było wyczytać 'Tego właśnie się obawiałem'.
Gdzieś za pleców mężczyzny, wyrwany z konwersacji pojawił się młody chłopak. Prawdopodobnie w moim wieku, wysoki szatyn z zielonymi oczami. Miał idealnie dopasowany garnitur na sobie, a jego dość długie włosy były w lekkim nieładzie, zarzucone do tyłu.
- Ed, John - wtedy zobaczył mnie, w następstwie czego odsłonił szereg białych zębów.
-Daniel, miło cię widzieć. Nie za młody na alkohol? - zwrócił się Ed, a ja dopiero teraz zauważyłam lampkę szampana w jego ręku.
- Bez przesady został mi tyko roczek, zresztą niecały - wyzywająco odpowiedział chłopak - A my się chyba jeszcze nie znamy, John nowa dziewczyna ?
Daniel przeniósł wzrok na mnie, kiedy zimny dreszcz przeszedł po moim ciele. Chłopak był w moim wieku, lecz przerażało mnie jego spojrzenie pełne pożądania, a wyzywający uśmieszek irytował. Jak ja się cieszę, że jest koło mnie Jo oraz swoim ciepłem ciała dodaje mi otuchy.
- Nie dziewczyna, siostra - wyczułam nutkę antypatii w głosie brata.
- Katherine - wysiliłam się na uśmiech i podałam rękę zielonookiemu.
- To my was tu zostawimy, mamy do obgadania sprawy biznesowe - odparł Castiel ciągnąc na drinka rodzeństwo - Zajmiecie się sobą.
Ed i John spojrzeli po sobie widziałam, że nie podoba im się ten pomysł tak samo jak mi. Nie miałam wyboru, musiałam przystać na propozycję i spędzić z chłopakiem trochę wieczoru.
- Zatańczymy? - widząc właściciela zielonych oczu, wiedziałam, że to nie była prośba bo sekundę potem byłam już na parkiecie.


'Czasem los stawia na naszej drodze ludzi, których potem popycha do rozświetlania naszej szarej rzeczywistości'
Adela

~Niall~
Przyglądałem się ludziom na parkiecie. Wirujące pary były hipnotyzujące, poruszały się delikatnie w rytm muzyki. Wielokrotnie przyłapałem się, że szukam w tłumie jej twarzy. A kiedy ją znalazłem nie spodobało mi się to co zobaczyłem. Tańczyła z jakimś chłopakiem, który widocznie był zauroczony jej urodą. Mało nie zmiażdżyłem kieliszka w dłoni, kiedy zobaczyłem kim jest partner Katherine. 'Daniel, ty przeklęty dupku nawet się nie waż!' Odstawiłem szkło na najbliższy stolik i udałem się w stronę tłumu. 'I co zrobisz inteligencie, podejdziesz do nich i każesz mu spierdalać?'  Skarciłem siebie. Prawdę mówiąc nie jesteś lepszy od tego gościa. Chyba nawet już nie pamiętasz jak się poznaliście i razem balowaliście.
Zrezygnowany potrząsnąłem głową, a kiedy podniosłem wzrok zobaczyłem tylko Daniella z podrażnioną miną udającego się po kolejnego drinka. Rozejrzałem się dokładnie, ale nigdzie nie mogłem znaleźć Katherine. Z równie 'szczęśliwą' miną postanowiłem wydostać się gdzieś na zewnątrz i zapalić.
Szedłem jakimś korytarzem, aż moim oczom ukazał się upragniony cel. Drzwi na balkon. Było to dość daleko od sali balowej, gdzie odbywał się bankiet, przez co nie było tu nikogo.
Pociągnąłem za klamkę i wtedy ją zobaczyłem. Stała oparta o bajerkę tyłem do wejścia i przyglądała się księżycowi. Niesforne kosmyki lekko powiewały na nocnych podmuchach wiatru. Wśród gwieździstego nieba wyglądała tak pięknie. Tajemniczo ale pięknie. 'Horan ogarnij się człowieku, zachowujesz się jak rozwydrzona nastolatka'. Przecież nawet nie znam tej dziewczyny! Raptem widziałem ją dwa razy. Wiem tylko tyle, że ma dwóch braci jednocześnie są oni moimi przyjaciółmi oraz nazywa się Katherine.
Zdobyłem się aby podejść do dziewczyny. Była tak zamyślona i zapatrzona w gwiazdy, iż nawet nie zauważyła, że stoję obok. Podążyłem jej wzrokiem.
- Dlaczego nie jesteś na przyjęciu?
- Jejku Niall wystraszyłeś mnie! - dziewczyna momentalnie odskoczyła łapiąc cię za klatkę piersiową.
- Przepraszam, nie chciałem.
- Nic się nie stało, tylko proszę nie rób tak więcej.
- Postaram się - oparłem się o betonową balustradę i wpatrywałem w dziewczynę - Odpowiesz mi na pytanie? - widzą niezrozumienie malujące się na jej twarzy dodałem - Co tu robisz?
- Musiałam odetchnąć. Cały ten zgiełk, zamieszanie ... Nie mogłam już wytrzymać musiałam odsapnąć.
- Pierwszy raz?
- Aż tak widać?
- Nie, po prostu wcześniej nie widziałem cię na imprezach organizowanych przez wytwórnię - odpowiedziałem lekko się uśmiechając.
- A ty co tu robisz?
- Przyszedłem zapalić. Możesz nie uwierzyć ale też nie lubię takich imprez.
Dziewczyna zaśmiała się cicho pod nosem i oparła się o barierkę. Wzrokiem błądziła gdzieś daleko.
- Skoro nie lubisz takich imprez, co tu robisz?
Miała rację. Co ja tu robiłem? Chciałem już powiedzieć 'Przyszedłem zobaczyć ciebie' ale czy tak naprawdę było?
- Z przymusu. Prawdę mówiąc pokutuję za grzeszki a raczej grzechy - zaśmiałem się ironicznie. Odwracając się w stronę bezkresnego nieba - Ed wymyślił dla mnie karę, że muszę wywiązywać się ze wszystkiego co jest zawarte w umowach. Wcześniej przymykał oko na moje pojedyncze nieobecności. Teraz jak widzisz muszę być 'grzeczny'.
Wyciągnąłem paczkę papierosów i odpaliłem jednego. Katherine przyglądała mi się przez cały czas. Spojrzałem na nią wyciągając papierosy w jej stronę.
- Nie dzięki, nie palę.
- I słusznie, nie powinnaś za ładna jesteś na te badziewie - od razu pożałowałem tych słów.
Horan debilu! Jak tak dalej będziesz gadał wyśmieje cię i zaliczy do grupy palantów z kiepskimi tekstami na podryw. Niepewnie spojrzałem na Kat, lecz ona tylko zawstydzona bawiła się swoimi palcami. Nie chciałem jej podrywać. Od samego początku widać było, że nie jest taką dziewczyną, której serce można było zdobyć paroma komplementami i sławą. Była inna i to mnie intrygowało.
Zaciągnąłem się kolejny raz papierosem i zacząłem rozmowę. Od największych bzdur po coraz ciekawsze tematy. Tak razem przegadaliśmy z dobre dwie godziny. Na zmianę śmiejąc się lub gapiąc w bezkresną przestrzeń nad nami. Często maślanymi oczami wpatrywałem się w Katherine, kiedy nie patrzyła. Raz mnie przyłapała. Zareagowała ciepłym uśmiechem i zapytała się 'Czemu tak się na mnie patrzysz?' ja speszony, czując jak rumieniec zalewa mi twarz szybko odwróciłem głowę z cichym 'Tak tylko' na ustach. Była na tyle uprzejma, że nie drążyła tematu. Delikatnie potarła ramiona.
- Zimno ci? - zaciekawiłem się.
- Tak troszkę - zanim zdążyła dokończyć, ja ściągnąłem już marynarkę i założyłem jej na ramiona - Ale ja nie ...
- Nawet nie próbuj protestować - przerwałem jej - Mi nic nie będzie, a jak ty zmarzniesz to Ed z John'em mnie zamordują.
- Racja - delikatnie rumieniąc się do podłogi, poprawiła marynarkę - Dziękuję.
- Nie ma za co - na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Piękny widok.
Chciałbym żeby ten moment trwał wiecznie. Mógłbym rozmawiać z nią godzinami. Oczywiście nie było mi to dane. Telefon. Jak zwykle mój przyjaciel jak i wróg, częściej wróg, musiał właśnie teraz dzwonić. Rozdrażniony podszedłem do Katherine i z wewnętrznej kieszonki marynarki, szybkim ruchem wyciągnąłem telefon. Na wyświetlaczu pojawił się numer John'a. Odebrałem.
- Cześć Niall! Wybacz, że przeszkadzam ale może wiesz gdzie jest Kat? Szukam jej od godziny i nigdzie nie mogę jej znaleźć - po drugiej stronie usłyszałem zdenerwowany głos przyjaciela.
- Spokojnie nie denerwuj się - uspokajałem przyjaciela - Przez ten cały czas jest ze mną, już idziemy tylko powiedz gdzie jesteś.
- Na półpiętrze nad parkietem.
- Nie ruszaj się stamtąd, będziemy za pięć minut - skończyłem połączenie i smutno spojrzałem na dziewczynę - Rodzeństwo martwi się o ciebie, musimy wracać.
Smutno uśmiechnęła się, a chwilę potem kierowaliśmy się do drzwi. W środku oddała mi marynarkę cicho szepcząc 'Dziękuję'. Uśmiechnąłem się zaciągając pięknym zapachem dziewczyny, który był teraz na marynarce. Kiedy zbliżaliśmy się w tłoczniejsze miejsca, objąłem dziewczynę w pasie ramieniem modląc się żeby nie rzuciła mojej ręki. Byłem miło zaskoczony ponieważ nie zrobiła tego. Rozkoszowałem się jej ciepłem ciała, kiedy zauważyłem, iż zbliżamy się do schodów. Mina mi trochę zrzedła bo wiedziałem kto czeka na górze oraz zdałem sobie sprawę, że nadchodzi czas pożegnania.
Na końcu stopni czekali już bracia Scotter's. Widziałem jak na ich twarzach malowała się ulga kiedy zobaczyli przy mnie Katherine.
- Dzięki bogu Kat! - Ed odetchną z ulgą.
- Księżniczko! Kurwa nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem - John ściskał mocno siostrę.
- Księżniczko? - zapytałem się nie ukrywając uśmieszku.
- Johnny lubił mnie tak przedrzeźniać, teraz tak do mnie mówi pieszczotliwie - odparła dziewczyna próbując wyswobodzić z uścisku brata.
- Katherine jest teraz małą księżniczka Jo - mrugną do mnie Ed.
Kat spiorunowała go wzrokiem, a John zareagował głośnym śmiechem.
- Gdzie się podziwialiście przez ten cały czas? - Zaciekawił się starszy z braci.
- Niall wybawił mnie od towarzystwa natrętnych biznesmenów i Daniela - pośpieszyła z odpowiedzią blondynka.
- Dziękuje, dziękuję mój irlandzki przyjacielu - Jo zaczął mnie teraz ściskać - Myślałem już, że będę musiał wpierdolić temu gówniarzowi - na te słowa zareagowałem śmiechem.
- Nie ma sprawy dla mnie to czysta przyjemność - uśmiechnąłem się do dziewczyny, ta słodko się zarumieniła.
Nasza wymiana zdań nie trwała długo bo Scottersi stwierdzili, że muszą się już zbierać. Z utęsknieniem wpatrywałem się w Katherine, kiedy Ed gratulował mi mojej postawy. Prościej tłumacząc, że nie zalałem się w trzy dupy i grzecznie promowałem zespół. Kiedy już pożegnaliśmy się a ja odwróciłem się w stronę parkietu, poczułem czyjąś rękę na ramieniu. To była ona. Delikatnie ucałowała mnie w policzek szepcząc cicho 'Dziękuję za miły wieczór'. Stałem jak wryty, tępo gapiąc się w oddalającą się sylwetkę dziewczyny. Moje serce biło jak oszalałe i nie do końca docierało do mnie co przed chwilą się stało.


'Jest mi nadal bliższa niż ktoś obcy, ale bardziej obca niż ktoś naprawdę bliski.'
 Hiromi Kawakami


~Trzy miesiące później~

~Katherine~
Dziś był ten dzień. Dziś wracałam do szkoły i miałam pierwsze zajęcia. Apel oraz całe oficjalne powitanie uczniów ominęło mnie ponieważ znowu byłam na imprezie promującej wytwórnię. Plan, rozkład sal oraz niezbędne książki dostałam od Edwarda. Właśnie zdenerwowana stałam przed lustrem wpatrując się w swoje odbicie. Jasne, jeansowe rurki, biały długi t-shirt wystawał spod fikuśnie wyciętej jasno-szarej bluzy, w tym samym kolorze apaszka w czarne kropeczki, wysokie czerwone converse oraz tradycyjnie włosy w koczek. Zwyczajna nastolatka idąca do trzeciej klasy liceum. Na pierwszy rzut oka zwyczajna ale tak naprawdę skrywałam w sobie parę tajemnic między innymi nową tożsamość. Bałam się, że z przyzwyczajenia przedstawię się Caroline lub wygadam coś niechcący, czego konsekwencją będą kłopoty.
Z zamyślenia wyrwał mnie John.
- Gotowa?
- Tak...
- Co jest księżniczko? - Jo przytulił mnie delikatnie.
- Nic tylko strasznie się denerwuję. Nowa szkoła, nowi ludzie boje się, że wygadam się albo zrobie coś głupiego.
- Na pewno tak nie będzie! Pomyśl byłaś na trzech bankietach z nami i na każdym z nich spisałaś się świetnie. Nie masz o co się martwić.
- Dzięki - wtuliłam się w brata, a jeszcze na otuchę dostałam buziaka w czoło.
- Dobra koniec tych miłości bo zaraz się spóźnisz! Nie zapomnij lunchu ze stołu i jak będziesz kończyć zajęcia to przyjadę po ciebie. A teraz leć, Ed czeka.
Chwyciłam plecak ucałowałam brata na pożegnanie i już mnie nie było.
W samochodzie Ed rozmawiał cały czas przez telefon umawiając się na jakieś spotkania biznesowe. Mimo, że dopiero jechał do pracy myślami był już w wytwórni. Wyłączyłam się, Rozmyślałam o spotkaniu z Niallem wtedy na tarasie. Od dłuższego czasu się nie widzieliśmy. Miałam nadzieję, że zobaczymy się na ostatniej imprezie, na której powinien promować One Direction ale miał dwa tygodnie wolnego przed nowymi nagraniami i siedział teraz w Irlandii.
Nawet nie zauważyłam kiedy podjechaliśmy pod gmach szkoły.
- No dobra kochana zbieraj się.
- Dzięki Eddy - zaczęłam zbierać się do wyjścia.
- Nie zapomniałaś o czymś ? - wywracając oczami wróciłam się dać buziaka bratu - Powodzenia.
- Przyda się - podziękowałam i pomachałam Ed'owi z drugiego końca ulicy.
Wędrowałam korytarzem do swojej szafki, zostawić niepotrzebne rzeczy i kurtkę. No dobra pierwsza lekcja matma, sala 123 no i teraz zaczynają się schody. 'Gdzie ja kurwa znajdę salę 123?!?'
Mimo wielu problemów odnalazłam salę jak i resztę pomieszczeń w których dzisiejszego dnia miałam zajęcia. Lekcje płynęły dość szybko i nudno. Ludzie nie zwracali na mnie jakoś większej uwagi, z czego bardzo się cieszyłam. Teraz starałam sukając ostatnią salę numer 119, w której miałam mieć język polski. Co za ironia.
Hymm... 116... 117... 118... 119 Tak! 119! Znalazłam! Jeszcze tylko godzina i do domu. Szczęśliwa razem z dzwonkiem weszłam do sali. Wchodziłam jako jedna z pierwszych więc miałam większy wybór miejsca. Ławki były dwu osobowe, mimo to nikt się do mnie nie dosiadł. To są uroki bycia nowym i nikomu nieznanym. Nie miałam komukolwiek toego za złe. Sama nigdy nie lubiłam nowych, a sama przyjaciół nie szukałam.
Lekcja się zaczęła i dłużyła w nieskończoność ... Nagle do sali wpadła dziewczyna. Zaczęła przepraszać profesora za spóźnienie, a ten jak na złość dziewczynie kazał usiąść ze mną. Rudowłosa nie protestując usiadła na wyznaczonym miejscu i szybko zaczęła przewracać kartki książki aby znaleźć temat. Bliżej jej się przyglądając, była naprawdę śliczną dziewczyną. Jasnoniebieskie oczy, wydatne usta. Odcień jej włosów był tak naprawdę ciemnym blondem z refleksami rudawymi co mogło nasuwać błędne wnioski. Była naprawdę niewysoka. Myślałam, że to ja jestem niska bo mam niecałe 163cm, ale ona co najwyżej miała 155cm!
Przyłapała mnie jak się jej przyglądam i spiorunowała mnie krytycznym spojrzeniem od stup do głów. Speszona odwróciłam głowę w stronę tablicy i udawałam, że skupiam się na lekcji.
Nauczyciel męczył ją całą lekcję ale aby nie być zbyt kochanym zadawał nam od groma zadań, które następnie mieliśmy odczytywać. Dziewczyna obok mnie w panice wertowała podręcznik, robiąc zadania z masą błędów. Przy przedostatnim załamała się.
- A, c, d, f, h, b, e, g... - nie wytrzymałam i zlitowałam się, a dziewczyna posłała mi pytające spojrzenie - Odpowiedzi do zadania nad, którym się meczysz.
- To ty jednak mówisz?
- Najwidoczniej tak. Ale skoro nie chcesz to mogę nie podpowiadać.
- To może ty - wskazał na dziewczynę obok mnie - Przeczytasz nam odpowiedzi do zadania 9.
Widziałam, że nie ma zrobionego. Przesunęłam książkę tak aby mogła przeczytać moje odpowiedzi. Ledwo skończyła czytać, kiedy zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Nie czekając na kogokolwiek wybiegłam z sali. 'Tak! Wolność!' Muszę zahaczyć o szafkę i mogę dzwonić po Jo.
Grzebałam w szafce wrzucając wszystko niechlujnie do plecaka, kiedy poczułam klepnięcie w ramię. Odwróciłam się a moim oczom ukazała się dziewczyna od polskiego.
- Hey! Nie zdążyłam ci podziękować za podpowiadanie na polskim. I wybacz, że naskoczyłam na ciebie. Kiepski dzień.
- Nic się nie stało i nie ma za co dziękować, zwykła współpraca - uśmiechnęłam się i wróciłam do poprzedniego zajęcia.
- Facet strasznie się na mnie uwziął z tego tytułu, że mi nie idzie nauka jego przedmiotu - w tym momencie wypadły mi pobazgrane notatki z geografii, prosto pod stopy dziewczyny - Wiydzę, że tu ktoś nie radzi sobie z geografii - odparła podnosząc oraz podając mi kartki.
- Ta trochę, moi bracia mnie za to zabiją.
- Tak jak moi rodzice ukatrupią mnie za polski - spojrzałam ze zrozumieniem na dziewczynę, która opierała się o szafki - Ej! wpadłam na genialny pomysł! Bo widzisz tak się składa, że ja jestem dość dobra z gegry i mogła bym ci pomóc, a ty odwdzięczyłabyś się mi pomocą z polskiego!
- Okey ... To chyba dobry pomysł ... - dziewczynie rozświetliły się oczy a na twarz wstąpił szeroki uśmiech.
- Świetnie tak w ogóle to jestem Joanna!
- Katherine - dziewczyna zaczęła mnie ściskać przyjaźnie.
- Dobra teraz trzeba lepiej się poznać. Choć idziemy na kawę! - nie zdążyłam zaprotestować kiedy Joanna ciągnęła mnie za rękę i wypytywała co lubię robić oraz co robię w Londynie.
Ciepło uśmiechałam się do Joanny dając się jej prowadzić. Nie musiałam się słowem odezwać wystarczyło, że potakiwałam. Mimo iż znałyśmy się od paru minut ona już czytała ze mnie jak z otwartej księgi. Czy to początek nowej długotrwałej przyjaźni ? Sama nie wiem ...


'Człowiek realizuje się tylko w miłości, w niej bowiem, w kształcie krótkotrwałym znajduje obraz swego losu bez jutra.'
 Albert Camus



       _______________________________________________________________________

Mamy rozdział 8.♥! 
Chcę go zadedykować mojej 'Joannie' w końcu się doczekałaś :3
Mam nadzieję, że nie ma błędów jeśli tak to przepraszam, liczę też, że R8 jest dobrym rozdziałem :) Siedziałam nad nim całyyy dzień! Myślę, że i długość jest zadowalająca ;)

Proszę o docenienie mojej pracy i pozostawienie po sobie znaku w postaci komentarza! To naprawdę wiele znaczy i pomaga w pisaniu ♥

Jeśli macie więcej pytań lub chcecie po prostu pogadać, możecie mnie znaleźć na moim Twitter'ze lub na specjalnie utworzonym na potrzeby bloga Facebook'u (link z prawej strony w zakładce 'MOJE STRONY':D )

Love forever and Die together ♥

Love ya,
Adela!

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 7.♥

 ~Katherine~
Ostatnie kilka tygodni zleciało mi w mgnieniu oka. Od czasu załatwiania dokumentów po czas lekcji i zajęć.
Charless okazał się niezwykłym 'artystą', wykonywał swoją pracę z pasją i traktował ją bardzo serio, co lepsze miał niesamowity wpływ na braci Scotter's. 'John twoja osoba, mogłaby łaskawie przesunąć się? Rozmawiam teraz z tym o to moim pięknym dziełem' lub 'Zabierz swoje ego i daj mi oddychać' tak to były jego ulubione stwierdzenia, jednak to 'Mój kochany przyjacielu twoje i moje ego nie mieści się w jednym pokoju, bądź pożyteczny i zrób mi herbatę, tam są drzwi' przebiło wszystko. Podziwiałam ile cierpliwości może mieć w sobie John dla Charless'a.
Zaskoczyło mnie to jak Ritsu różnił się od swojego partnera. Był spokojny i ugodowy, zwracał się ciepło, spokojnie zawsze kulturalnie. Był cierpliwy oraz miał w sobie odrobinę zimnego profesjonalizmu. A kiedy chciałeś coś od Charless'a to wystarczyło ładnie poprosić Ri i w mgnieniu oka masz! Niezwykle na siebie oddziaływują!
Moje pierwsze dni w nowym mieszkaniu w Londynie były z lekka chaotyczne i nijakie. 'Przeprowadzka' a w sumie 'wprowadzka', wyglądała tak: Weszłam do gigantycznej kamienicy, która okazała się domen kochanych braciszków - tak cała kamienica. Zostałam zaprowadzona przez klatkę na trzecie piętro potocznie nazwane mieszkalnym, otwierając drzwi oczom ukazywało się ogromne mieszkanie. Wszędzie były wielkie przestrzenie i od podłogi do sufitu, przeszklone okna. Z lewej strony od wejścia była mała łazienka gościnna, potem duża, otwarta kuchnia a prawdę mówiąc kuchnio-jadalnia bo spora wyspa z krzesłami barowymi typu hoker, były 'wstawione' w nią. Następnie, wyjście na mały taras oraz schody przeciwpożarowe, potem salon z plazmą, x-box'em i innymi zabawkami dla dużych chłopców, szare, niemałe kanapy, dywan, skromne dekoracje, schody do pokoi, szklana szafa na kurtki, buty, tym podobne pierdoły oraz znowu znajdujesz się w punkcie wyjścia. Nie muszę wspominać, że sufit nad salonem był zawieszony na wysokości dwóch pięter, a całe mieszkanie było utrzymane w zimnych szarościach, czerni i w kolorach ecru. Typowe mieszkanie dla facetów. Minimalistyczne i niewymagające pracy przy nim.
Wchodząc po schodkach na 'pięterko' z pokojami pierwsze drzwi po lewej były do pokoju Ed'a, naprzeciwko oazy szatyna był pokój gościnny. Podążając w głąb korytarza mijało się z dwóch stron garderoby, a na samym końcu była sypialnia John'a sąsiadująca z moją.
od sypialniami znajdował się pokój muzyczny John'a. Stała tam perkusja, trzy gitary elektryczne, pare akustycznych, pianino i kanapy.
Na drugim piętrze było 'małe, domowe' studio nagraniowe oraz gabinet ze stosami papierów, zaś pierwsze piętro było siłownią i salą do ćwiczeń. Sala miała 2/3 sian pokrytych lustrami. W rogu były drzwi do składzika, a na drugim końcu pomieszczenia było pełno różnych i różnistych materacy. Cała kamienica robiła ogromnie wrażenie i była naprawdę dużych rozmiarów. Kiedy zapytałam się braci dlaczego, zgodnie odpowiedzieli 'Nie lubimy ciasnych pomieszczeń'.
W ciągu tygodnia nie miałam czasu ani na zwiedzanie Londynu ani na jakiekolwiek rozrywki. Mój grafik był wypełniony zajęciami i zakazami. Pomyślicie pewnie 'Jaka idiotka przecież właśnie przed tym uciekałaś' ale prawda jest taka, że większość zajęć sama sobie wymyśliłam, a zakazy były konieczne jeśli chciałam aby 'przekręt' na siostrzyczkę się udał. Robiłam to co kochałam, no pod małym nadzorem.
Do szkoły mogłam pójść dopiero od września, a był dopiero kwiecień, więc mój dzień zaczynał się od dwóch godzin angielskiego (aby pozbyć się polskiego akcentu), tańców, godziny hiszpańskiego i znów kilka godzin angielskiego. Raz w tygodniu bywałam u Nicol. Czasem namówiła Ed'a i pozwalał mi wyjść z nią na zakupy, przy czym pokazywała mi Londyn i najlepsze miejsca, które koniecznie muszę znać.
Najgorszym nakazem jaki dostałam był ten, który mówił, iż muszę być pod stałą opieką jednego z braci, ewentualnie Nicol. Zdecydowanie Ed jest nadopiekuńczy i choruje na pracoholizm, konsekwencją czego zajmować się mną musiał cały czas John. Nienawidziliśmy siebie nawzajem za to. On cały czas przedrzeźniał mnie słowami 'Pośpiesz się księżniczko' a ja doprowadzałam go do furii specjalnie się ociągając. Raz śmiał się ze mnie na zajęciach tanecznych, nawrzeszczałam na niego gdyż to wcale nie jest takie łatwe na jakie wygląda i sprowokowałam aby pokazał, że umie lepiej. Od tego czasu chodzimy razem na zajęcia i niestety muszę przyznać ze smutkiem - John jest dobrym tancerzem.Mimo to dale robiliśmy sobie na złość i zrodziła się między nami zdrowa rywalizacja.
Pewnego razu przyłapałam John'a jak grał na perkusji. Męczyłam go długo i zgodził się mnie pouczyć, a miłość do tych samych wykonawców oraz muzyki ociepliła nasze stosunki.
Potem jak ucinaliśmy sobie małe pogawędki między zajęciami, kiedy ja byłam 'upierdliwa' jak to stwierdził blondas gdy palił papierosy na tarasie, zadawałam mu mnóstwo pytań i dowiadywałam się wiele ciekawych rzeczy. Między innymi, że John nie jest takim dupkiem jak się wydaje, trochę o Scotter'sach, ich życiu i pracy. Najlepsze z tych rozmów było to gdy szarooki wygadał się pewnego razu, iż bardzo lubi sztuki walki oraz kiedyś parę lat trenował z Ed'em, ale ten potem przerwał na rzecz zajęć językowych. Niezbity fakt o Edwardzie to to, iż zna biegle aż 7 języków, a Johnny 'tylko' takie tam 5. Mimo to Jo kontynuował swoją pasję, także teraz kiedy mi o tym powiedział musiał i tego mnie uczyć. Dzięki temu zamiłowaniu do 'brutalnych rozwiązań' staliśmy się przyjaciółmi. Spędzaliśmy ze sobą całe dnie, a nawet raz usłyszałam od John'a komplement! Tak dobrze usłyszeliście KOMPLEMENT! Dowiedziałam się, że 'Nawet dobra ze mnie uczennica'. Zbiło mnie to z tropu, ale uwielbiam jego wyzywające uśmieszki oraz kiedy wygłupiał się ze mną. Nawet Ed powiedział mi, że Jo tylko ze mną się tak zachowuje i znów jest jak dziecko.
Tak mijały mi ostatnie tygodnie, bardzo pracowicie i w szaleńczym tempie. Mimo to uwielbiałam je! Kocham to co robię, w końcu czuje, że żyje oraz czuję, że nikogo nie zawodzę.

~
- Kat!!! Gotowa? Musimy zbierać się na zajęcia! - John darł się z kuchni - Jeszcze potem mamy zawieść Ed'owi dokumenty, bo geniusz zapomniał ich zabrać.
- Już, już - zawołałam zbiegając ze schodów w biegu ubierając bluzę - Wiesz jakbyś częściej bywał w wytwórni to Edek mógłby mieć trochę więcej wolnego i nie przepracowywałby się tak.
- Nawet ty w to nie wierzysz, przecież to pracoholik - John spojrzał na mnie wymownym wzrokiem, podając mi torbę na zajęcia - Dobra zbieramy się, bo zaraz początek zajęć.
Kiwnęłam tylko głową na znak zgody i skierowałam się do drzwi.
- Hej to moje dresy?! - oburzył się Jo - Co mówiłem o podkradaniu moich rzeczy?!?!?!?
- 'Nie kradniemy dresów John'a' - wyrecytowałam z pamięci - Oj choć przecież nie możemy się spóźnić!
Wypchnęłam brata z mieszkania i zatrzasnęłam za nami drzwi. Johnny zawsze denerwował się kiedy pożyczałam jego ubrania ale ja uwielbiałam dresy należące do niego i nie mogłam się nigdy oprzeć od założenia ich. Owszem były dużo za duże ale to nie było dla mojej osoby problemem!



The Black Keys - Lies
You said the moon was ours
Yeah, you said the moon was ours
To hell with the day
The sunlight is only gonna take love away
Raise up suspicions and…and alibis
But I can see through tear-blinded eyes

Lies, lies, lies
Oh, lies

I got a stone where my heart should be
I got a stone where my heart should be
And nothin’ I do will make you love me
I’ll leave this town break all my ties
There’d be no more use for any disguise

Lies, lies, lies
Oh, lies

I wanna die without pain, yeah
I wanna die, oh, without pain
All this deception I just can’t maintain
The sun, moon, stars in the sky
It’d hurt me too bad if you said goodbye


~Niall~
Wracałem z bufetu wytwórni w ręce trzymając kubek kawy. Zmęczony, na kacu musiałem iść na dywanik do Ed'a. Mój kumpel był wyrozumiały co do 'wybryków', które ostatnio wyrabiałem ale też znał mnie dobrze i wiedział, że coś jest nie tak. Szybko zauważył, iż oddaliłem się od wszystkich, stałem się nieobecny oraz zamknąłem się w sobie. Wiedział także, że coraz częstsze libacje i zaniedbywanie obowiązków są tylko częścią moich problemów, a raczej skutkami ich.
Grzecznie maszerowałem do gabinetu szatyna, sącząc czarną ciesz z kubka, kiedy ją zobaczyłem. Wychodziła właśnie z pokoju niesiona na plecach John'a. Głośno się śmiała i wygłupiała z moim przyjacielem. Ed z szerokim uśmiechem tylko kiwał głową na boki, patrząc na wygłupy brata i nieznajomej. Przyglądałem się im z daleka, lekko wyginając kąciki ust do góry. Kiedy zaczęli tańczyć ich dobry humor udzielił się i mi. W tym momencie zobaczył mnie Ed i wskazał ręką gabinet. Podszedłem do niego i odprowadziliśmy rozbawiona dwójkę wzrokiem.
- Czasami zastanawiam się czy oni naprawdę są moim rodzeństwem - ciężko westchną szatyn.
- Co chcesz? Wydają się bardzo .... Beztroscy ? - odpowiedziałem mu uśmiechając się.
- Jo na starość dziecinnieje - odpar wchodząc wgłąb gabinetu.
Podążyłem za nim i=oraz usiadłem na kanapie naprzeciwko biurka. Przyjaciel jeszcze przez chwilę nerwowo przerzucał jakieś papiery zanim spokojnie usiadł naprzeciwko mnie.
- Tak więc Nialler doszły mnie słuchy, że troszkę ostatnio rozrabiałeś oraz popadłeś w spore konflikty z ludźmi z wytwórni. - mój rozmówca bacznie zmierzył mnie wzrokiem.
Zrezygnowany spuściłem głowę i nerwowo zacząłem bawić się palcami.
- Wiem, przepraszam ...
- Nie przepraszaj mnie tylko siebie. Sobie szkodzisz nie mi. - urwał mi w połowie zdania - Również nie tłumacz się, bo zapewne nie masz nic na usprawiedliwienie swoich czynów - wiedział dokładnie, że nie mam nic na obronę, wolałem się nie odzywać tylko wysłuchać co ma do powiedzenia - Jak wiesz nie jestem twoją matką, także nie jestem tu od robienia ci wyrzutów sumienia i tym podobnych, lecz nie mam zamiaru wysłuchiwać kolejnych słów rzucanych na wiatr.
- Co insynuujesz ?
- Swoje 'drobne przewinienia' będziesz odpracowywać - nie śmiałem się mu sprzeciwić.
Jacyś mało znaczący ludzie z wytwórni lub inne żałosne kreatury, które niby wiedziały więcej o moich problemach i dawały mi 'dobre' porady mogłem obrażać i olewać ale nie Edwarda. Szanowałem go jako przyjaciela, szefa i człowieka. Był inteligentny i znał mnie dobrze, wiedział iż gdzieś wgłębi żałuje tego co się ostatnio dzieję oraz nieudolnie staram się to naprawić. Niestety trafiam na alkohol, który pomaga 'zapomnieć'. Nienawidziłem się za to więc nie dziwne, że bez sprzeciwu przystałem na jego warunki.
- Co mam zrobić?
- Jak zapewne wiesz dzisiaj o dwudziestej jest zorganizowany bankiet powiązany z wytwórnią. Oficjalny obiad, parę zdjęć, trochę interesów - przerwał by spojrzeć mi głęboko w oczy - twoja obecność obowiązkowa.
Wygoiłem usta w grymasie i już chciałem protestować. Nienawidziłem takich spotkań a Ed zdawał sobie z tego sprawę.
- Ale ...
- Nawet nie myśl, że się wymigasz z tego. Razem z rodzeństwem będę tam dzisiaj i oczywiście widzę cię w garniturku oraz nienagannym wyglądem. - stanowczo przerwał moje protesty,a kiedy wychodziłem z gabinetu wraz z cichym 'Dobra' dorzucił - Nie przynieś mi wstydu przed siostrą.
- Siostrą ?
- Tak ta blondynka co była dzisiaj u mnie z Jo, minęliście się na korytarzu - odparł od niechcenia
- A rzeczywiście John coś wspominał na ten temat. Chodziło o to wprowadziła się do was i teraz będzie uczyć się tu ...
- Tak dokładnie
- Więc ona też będzie to ciekawe ... - przyjaciel spojrzał na mnie badawczo - Z tego co widziałem mogę wnioskować, że nie będzie nudno jak zawsze - wytłumaczyłem się szybko, śląc uśmiech do rozmówcy
- Z nimi na pewno nie
- Do zobaczenia - rzuciłem szybko na pożegnanie, nie czekając na odpowiedź.
Zbiegłem po schodach i w pośpiechu ruszyłem samochodem. Do bankietu zostało tylko parę godzin, a ja miałem jeszcze wiele do zrobienia.


 'Czasem dopiero na skrzyżowaniu człowiek zaczyna zastanawiać się - dokąd idzie.'
 Władysław Grzeszczyk


~
20.15 jak zwykle spóźniony! Ed mnie zabije!
W lekkim roztargnieniu wpadłem do budynku, w którym odbywał się bankiet. W tłumie wypatrzyłem resztę chłopaków z zespołu i podszedłem do nich z szybkim 'Cześć'. Od kelnera dostałem lampkę z szampanem i wypatrywałem w tłumie rodzeństwa Scotters. Parę zdjęć, uścisków dłoni, fałszywych uśmiechów i komplementów. Ciągle nie mogłem znaleźć Ed'a, przecieczesz miał być razem z Jo i ich siostrą. Intrygującą dziewczyną. Zrezygnowany dopiłem szampana i podszedłem do baru zamówić whiskey. Odbierając trunek, poczułem klepnięcie w ramię. Odwracając się ujrzałem twarz Zayn'a.
- Siema, masz też dla mnie - powiedział zerkając na moją szklankę.
Kiwnąłem na barmana aby podał jeszcze raz to samo, a po chwili i mój przyjaciel miał trunek.
- Reszta zespołu gada z Scoter'sami, choć przywitamy się puki jesteśmy na chodzie. - Mulat mrugną do mnie.
Odpowiedziałem mu, uśmieszkiem i pociągnąłem spory łyk alkoholu. Zayn przepychał się wśród gości. Nie wiedziałem gdzie mnie prowadzi, dopiero po chwili zobaczyłem resztę przyjaciół. Lou radośnie rozmawiał z jakąś dziewczyną. Stała do mnie tyłem i nie mogłem zobaczyć jej twarzy. Miała na sobie czarną sukienkę, składającą się z dwóch części. Pierwsza czarna gorsetowa część skąpo zakrywała wdzięki dziewczyny, a druga, długa koronkowa pokrywała resztę ciała, wytwornie ale i zmysłowo. Nie miała dużo biżuterii, złote diamentowe kolczyki w uszach oraz taki sam pierścionek. Blond włosy upięła w nieładzie. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że 'to ona'. W innym wydaniu ale ona...
- Zayn! Niall! Jak się cieszę, że was widzę - z zamyślenia wyrwał mnie Ed.
Przywitałem się z przyjaciółmi, a Jo zaczął przedstawiać swoją siostrę. Odwróciła się, a mi ugięły się nogi. Miała piękne, głębokie, zielone oczy teraz lekko przydymione z dokładnie wytuszowanym wachlarzem rzęs. Uśmiechała się ciepło w moją stronę. Była pierwszą dziewczyną, która z jakiegoś nieznanego mi powodu tak na mnie działała.
- Katherine to Niall
Zayn klepną mnie dyskretnie w bok, żebym przestał się gapić i przedstawił się.
- Niall, miło poznać.
- Katherine, mnie również.


'Miej odwagę popełniać błędy. Rozczarowania, porażki, zwątpienie to narzędzia, którymi posługuje się Bóg, by wskazać nam właściwą drogę.'
 Paulo Coelho

   ________________________________________________________________________

Tak więc nadchodzę z rozdziałem 7♥!
Wiem, że z poprzednimi dałam trochę klapę, za co przepraszam oraz mam nadzieję, że tym razem jest lepiej i zrekompensowałam to długością rozdziału jak również jego jakością.

Jeśli czytasz bądź taki kochany i zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Nawet te z anonima bardzo ciesą!  ♥

Z okazji świąt życzę Wam wszystkiego najlepszego oraz dobrego!

Jak zawsze możecie mnie znaleźć na moim Twitter'ze lub na specjalnie utworzonym na potrzeby bloga Facebook'u (link z prawej strony w zakładce 'MOJE STRONY':D )

Lots of love,
Adela