sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 8.♥

~Katherine~
Stałam delikatnie zatracając się w jego niebieskich oczach, niepewnie uśmiechając się. Krępowałam się w sukience, którą wybrał Jo. To pewnie była zemsta za wredne żarciki z mojej strony z ostatniego miesiąca, strasznie się uparł a ja nie protestowałam. Teraz tego żałowałam, kiedy wszystkie oczy mężczyzn były skierowane w moją stronę z dozą pożądania oraz pragnienia czułam się niezręcznie i chciałam jak najszybciej stamtąd uciec. Lecz nie mogłam, o to właśnie chodziło. Między innymi zostałam uratowana by wzbudzić kontrowersje, czarować swoją osobą aby John i Ed mieli ułatwioną drogę do podpisywania nowych drogich kontraktów. Miałam zachęcać ich klientów do podjęcia 'właściwej decyzji' przez reklamowanie wytwórni moich braci.
- To my się oddalimy panowie, sprawy biznesowe rozumiecie - z zamyślenia wyrwał mnie Ed - Bawcie się dobrze, Niall - brat posłał mu porozumiewające spojrzenie, chłopak kiwną głową i oddaliliśmy się dalej do gości.
- Kat przedstawimy Cię jeszcze tylko naszemu głównemu współudziałowcy i możesz odetchnąć - Jo objął mnie w pasie i delikatnie prowadził przez tłum.
Ed szukał kogoś w tłumie, kiedy dostrzegł interesującą go postać skinął na brata i przyodział sztuczny uśmiech. Poszłam w jego ślady. Chciałam jak najszybciej odwalić to spotkanie oraz jak najszybciej odetchnąć.
- Castiel! Nina piękna jak zawsze! - zawołał Ed i uściskał przyjaźnie mężczyznę po czterdziestce, prawdę mówiąc bliżej mu było do pięćdziesiątki niż czterdziestki a jego nadwaga mocno rzucała się w oczy. Chłopcy ignorując to przywitali się z parą, grzecznie całując towarzyszkę Cass'a w rękę oraz szarmancko się uśmiechając.
- Edward! Jonathan! Jak dobrze waz widzieć chłopcy! - ucieszył się Castiel i poklepał chłopców po ramieniu. Wzdrygnęłam się na dźwięk pełnego imienia Jo, nigdy go nie używał, zastanawiało mnie dlaczego - A tej ślicznej damy nie znam.
- Ach tak wybacz - Johnny objął mnie ramieniem - Castiel, Nino poznajcie naszą siostrzyczkę Katherine.
- Miło mi poznać.
- Doprawdy śliczniutka, zupełnie jak jej bracia - ciepłym głosem odezwała się Nina.
- Prawda?! - roześmiał się Ed a reszta towarzystwa mu zawtórowała.
- To bardzo miłe, dziękuję - odpowiedziałam i wysiliłam się na najpiękniejszy uśmiech jaki tylko posiadałam.
- Koniecznie musisz poznać Daniela - stwierdził radośnie Cass, a ja poczułam jak ręka mojego brata mocniej zaciska się na mojej tali - Synu! Choć przywitaj się z Scotter'sami.
Niepewne zerknęłam na brata a z jego twarzy można było wyczytać 'Tego właśnie się obawiałem'.
Gdzieś za pleców mężczyzny, wyrwany z konwersacji pojawił się młody chłopak. Prawdopodobnie w moim wieku, wysoki szatyn z zielonymi oczami. Miał idealnie dopasowany garnitur na sobie, a jego dość długie włosy były w lekkim nieładzie, zarzucone do tyłu.
- Ed, John - wtedy zobaczył mnie, w następstwie czego odsłonił szereg białych zębów.
-Daniel, miło cię widzieć. Nie za młody na alkohol? - zwrócił się Ed, a ja dopiero teraz zauważyłam lampkę szampana w jego ręku.
- Bez przesady został mi tyko roczek, zresztą niecały - wyzywająco odpowiedział chłopak - A my się chyba jeszcze nie znamy, John nowa dziewczyna ?
Daniel przeniósł wzrok na mnie, kiedy zimny dreszcz przeszedł po moim ciele. Chłopak był w moim wieku, lecz przerażało mnie jego spojrzenie pełne pożądania, a wyzywający uśmieszek irytował. Jak ja się cieszę, że jest koło mnie Jo oraz swoim ciepłem ciała dodaje mi otuchy.
- Nie dziewczyna, siostra - wyczułam nutkę antypatii w głosie brata.
- Katherine - wysiliłam się na uśmiech i podałam rękę zielonookiemu.
- To my was tu zostawimy, mamy do obgadania sprawy biznesowe - odparł Castiel ciągnąc na drinka rodzeństwo - Zajmiecie się sobą.
Ed i John spojrzeli po sobie widziałam, że nie podoba im się ten pomysł tak samo jak mi. Nie miałam wyboru, musiałam przystać na propozycję i spędzić z chłopakiem trochę wieczoru.
- Zatańczymy? - widząc właściciela zielonych oczu, wiedziałam, że to nie była prośba bo sekundę potem byłam już na parkiecie.


'Czasem los stawia na naszej drodze ludzi, których potem popycha do rozświetlania naszej szarej rzeczywistości'
Adela

~Niall~
Przyglądałem się ludziom na parkiecie. Wirujące pary były hipnotyzujące, poruszały się delikatnie w rytm muzyki. Wielokrotnie przyłapałem się, że szukam w tłumie jej twarzy. A kiedy ją znalazłem nie spodobało mi się to co zobaczyłem. Tańczyła z jakimś chłopakiem, który widocznie był zauroczony jej urodą. Mało nie zmiażdżyłem kieliszka w dłoni, kiedy zobaczyłem kim jest partner Katherine. 'Daniel, ty przeklęty dupku nawet się nie waż!' Odstawiłem szkło na najbliższy stolik i udałem się w stronę tłumu. 'I co zrobisz inteligencie, podejdziesz do nich i każesz mu spierdalać?'  Skarciłem siebie. Prawdę mówiąc nie jesteś lepszy od tego gościa. Chyba nawet już nie pamiętasz jak się poznaliście i razem balowaliście.
Zrezygnowany potrząsnąłem głową, a kiedy podniosłem wzrok zobaczyłem tylko Daniella z podrażnioną miną udającego się po kolejnego drinka. Rozejrzałem się dokładnie, ale nigdzie nie mogłem znaleźć Katherine. Z równie 'szczęśliwą' miną postanowiłem wydostać się gdzieś na zewnątrz i zapalić.
Szedłem jakimś korytarzem, aż moim oczom ukazał się upragniony cel. Drzwi na balkon. Było to dość daleko od sali balowej, gdzie odbywał się bankiet, przez co nie było tu nikogo.
Pociągnąłem za klamkę i wtedy ją zobaczyłem. Stała oparta o bajerkę tyłem do wejścia i przyglądała się księżycowi. Niesforne kosmyki lekko powiewały na nocnych podmuchach wiatru. Wśród gwieździstego nieba wyglądała tak pięknie. Tajemniczo ale pięknie. 'Horan ogarnij się człowieku, zachowujesz się jak rozwydrzona nastolatka'. Przecież nawet nie znam tej dziewczyny! Raptem widziałem ją dwa razy. Wiem tylko tyle, że ma dwóch braci jednocześnie są oni moimi przyjaciółmi oraz nazywa się Katherine.
Zdobyłem się aby podejść do dziewczyny. Była tak zamyślona i zapatrzona w gwiazdy, iż nawet nie zauważyła, że stoję obok. Podążyłem jej wzrokiem.
- Dlaczego nie jesteś na przyjęciu?
- Jejku Niall wystraszyłeś mnie! - dziewczyna momentalnie odskoczyła łapiąc cię za klatkę piersiową.
- Przepraszam, nie chciałem.
- Nic się nie stało, tylko proszę nie rób tak więcej.
- Postaram się - oparłem się o betonową balustradę i wpatrywałem w dziewczynę - Odpowiesz mi na pytanie? - widzą niezrozumienie malujące się na jej twarzy dodałem - Co tu robisz?
- Musiałam odetchnąć. Cały ten zgiełk, zamieszanie ... Nie mogłam już wytrzymać musiałam odsapnąć.
- Pierwszy raz?
- Aż tak widać?
- Nie, po prostu wcześniej nie widziałem cię na imprezach organizowanych przez wytwórnię - odpowiedziałem lekko się uśmiechając.
- A ty co tu robisz?
- Przyszedłem zapalić. Możesz nie uwierzyć ale też nie lubię takich imprez.
Dziewczyna zaśmiała się cicho pod nosem i oparła się o barierkę. Wzrokiem błądziła gdzieś daleko.
- Skoro nie lubisz takich imprez, co tu robisz?
Miała rację. Co ja tu robiłem? Chciałem już powiedzieć 'Przyszedłem zobaczyć ciebie' ale czy tak naprawdę było?
- Z przymusu. Prawdę mówiąc pokutuję za grzeszki a raczej grzechy - zaśmiałem się ironicznie. Odwracając się w stronę bezkresnego nieba - Ed wymyślił dla mnie karę, że muszę wywiązywać się ze wszystkiego co jest zawarte w umowach. Wcześniej przymykał oko na moje pojedyncze nieobecności. Teraz jak widzisz muszę być 'grzeczny'.
Wyciągnąłem paczkę papierosów i odpaliłem jednego. Katherine przyglądała mi się przez cały czas. Spojrzałem na nią wyciągając papierosy w jej stronę.
- Nie dzięki, nie palę.
- I słusznie, nie powinnaś za ładna jesteś na te badziewie - od razu pożałowałem tych słów.
Horan debilu! Jak tak dalej będziesz gadał wyśmieje cię i zaliczy do grupy palantów z kiepskimi tekstami na podryw. Niepewnie spojrzałem na Kat, lecz ona tylko zawstydzona bawiła się swoimi palcami. Nie chciałem jej podrywać. Od samego początku widać było, że nie jest taką dziewczyną, której serce można było zdobyć paroma komplementami i sławą. Była inna i to mnie intrygowało.
Zaciągnąłem się kolejny raz papierosem i zacząłem rozmowę. Od największych bzdur po coraz ciekawsze tematy. Tak razem przegadaliśmy z dobre dwie godziny. Na zmianę śmiejąc się lub gapiąc w bezkresną przestrzeń nad nami. Często maślanymi oczami wpatrywałem się w Katherine, kiedy nie patrzyła. Raz mnie przyłapała. Zareagowała ciepłym uśmiechem i zapytała się 'Czemu tak się na mnie patrzysz?' ja speszony, czując jak rumieniec zalewa mi twarz szybko odwróciłem głowę z cichym 'Tak tylko' na ustach. Była na tyle uprzejma, że nie drążyła tematu. Delikatnie potarła ramiona.
- Zimno ci? - zaciekawiłem się.
- Tak troszkę - zanim zdążyła dokończyć, ja ściągnąłem już marynarkę i założyłem jej na ramiona - Ale ja nie ...
- Nawet nie próbuj protestować - przerwałem jej - Mi nic nie będzie, a jak ty zmarzniesz to Ed z John'em mnie zamordują.
- Racja - delikatnie rumieniąc się do podłogi, poprawiła marynarkę - Dziękuję.
- Nie ma za co - na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Piękny widok.
Chciałbym żeby ten moment trwał wiecznie. Mógłbym rozmawiać z nią godzinami. Oczywiście nie było mi to dane. Telefon. Jak zwykle mój przyjaciel jak i wróg, częściej wróg, musiał właśnie teraz dzwonić. Rozdrażniony podszedłem do Katherine i z wewnętrznej kieszonki marynarki, szybkim ruchem wyciągnąłem telefon. Na wyświetlaczu pojawił się numer John'a. Odebrałem.
- Cześć Niall! Wybacz, że przeszkadzam ale może wiesz gdzie jest Kat? Szukam jej od godziny i nigdzie nie mogę jej znaleźć - po drugiej stronie usłyszałem zdenerwowany głos przyjaciela.
- Spokojnie nie denerwuj się - uspokajałem przyjaciela - Przez ten cały czas jest ze mną, już idziemy tylko powiedz gdzie jesteś.
- Na półpiętrze nad parkietem.
- Nie ruszaj się stamtąd, będziemy za pięć minut - skończyłem połączenie i smutno spojrzałem na dziewczynę - Rodzeństwo martwi się o ciebie, musimy wracać.
Smutno uśmiechnęła się, a chwilę potem kierowaliśmy się do drzwi. W środku oddała mi marynarkę cicho szepcząc 'Dziękuję'. Uśmiechnąłem się zaciągając pięknym zapachem dziewczyny, który był teraz na marynarce. Kiedy zbliżaliśmy się w tłoczniejsze miejsca, objąłem dziewczynę w pasie ramieniem modląc się żeby nie rzuciła mojej ręki. Byłem miło zaskoczony ponieważ nie zrobiła tego. Rozkoszowałem się jej ciepłem ciała, kiedy zauważyłem, iż zbliżamy się do schodów. Mina mi trochę zrzedła bo wiedziałem kto czeka na górze oraz zdałem sobie sprawę, że nadchodzi czas pożegnania.
Na końcu stopni czekali już bracia Scotter's. Widziałem jak na ich twarzach malowała się ulga kiedy zobaczyli przy mnie Katherine.
- Dzięki bogu Kat! - Ed odetchną z ulgą.
- Księżniczko! Kurwa nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem - John ściskał mocno siostrę.
- Księżniczko? - zapytałem się nie ukrywając uśmieszku.
- Johnny lubił mnie tak przedrzeźniać, teraz tak do mnie mówi pieszczotliwie - odparła dziewczyna próbując wyswobodzić z uścisku brata.
- Katherine jest teraz małą księżniczka Jo - mrugną do mnie Ed.
Kat spiorunowała go wzrokiem, a John zareagował głośnym śmiechem.
- Gdzie się podziwialiście przez ten cały czas? - Zaciekawił się starszy z braci.
- Niall wybawił mnie od towarzystwa natrętnych biznesmenów i Daniela - pośpieszyła z odpowiedzią blondynka.
- Dziękuje, dziękuję mój irlandzki przyjacielu - Jo zaczął mnie teraz ściskać - Myślałem już, że będę musiał wpierdolić temu gówniarzowi - na te słowa zareagowałem śmiechem.
- Nie ma sprawy dla mnie to czysta przyjemność - uśmiechnąłem się do dziewczyny, ta słodko się zarumieniła.
Nasza wymiana zdań nie trwała długo bo Scottersi stwierdzili, że muszą się już zbierać. Z utęsknieniem wpatrywałem się w Katherine, kiedy Ed gratulował mi mojej postawy. Prościej tłumacząc, że nie zalałem się w trzy dupy i grzecznie promowałem zespół. Kiedy już pożegnaliśmy się a ja odwróciłem się w stronę parkietu, poczułem czyjąś rękę na ramieniu. To była ona. Delikatnie ucałowała mnie w policzek szepcząc cicho 'Dziękuję za miły wieczór'. Stałem jak wryty, tępo gapiąc się w oddalającą się sylwetkę dziewczyny. Moje serce biło jak oszalałe i nie do końca docierało do mnie co przed chwilą się stało.


'Jest mi nadal bliższa niż ktoś obcy, ale bardziej obca niż ktoś naprawdę bliski.'
 Hiromi Kawakami


~Trzy miesiące później~

~Katherine~
Dziś był ten dzień. Dziś wracałam do szkoły i miałam pierwsze zajęcia. Apel oraz całe oficjalne powitanie uczniów ominęło mnie ponieważ znowu byłam na imprezie promującej wytwórnię. Plan, rozkład sal oraz niezbędne książki dostałam od Edwarda. Właśnie zdenerwowana stałam przed lustrem wpatrując się w swoje odbicie. Jasne, jeansowe rurki, biały długi t-shirt wystawał spod fikuśnie wyciętej jasno-szarej bluzy, w tym samym kolorze apaszka w czarne kropeczki, wysokie czerwone converse oraz tradycyjnie włosy w koczek. Zwyczajna nastolatka idąca do trzeciej klasy liceum. Na pierwszy rzut oka zwyczajna ale tak naprawdę skrywałam w sobie parę tajemnic między innymi nową tożsamość. Bałam się, że z przyzwyczajenia przedstawię się Caroline lub wygadam coś niechcący, czego konsekwencją będą kłopoty.
Z zamyślenia wyrwał mnie John.
- Gotowa?
- Tak...
- Co jest księżniczko? - Jo przytulił mnie delikatnie.
- Nic tylko strasznie się denerwuję. Nowa szkoła, nowi ludzie boje się, że wygadam się albo zrobie coś głupiego.
- Na pewno tak nie będzie! Pomyśl byłaś na trzech bankietach z nami i na każdym z nich spisałaś się świetnie. Nie masz o co się martwić.
- Dzięki - wtuliłam się w brata, a jeszcze na otuchę dostałam buziaka w czoło.
- Dobra koniec tych miłości bo zaraz się spóźnisz! Nie zapomnij lunchu ze stołu i jak będziesz kończyć zajęcia to przyjadę po ciebie. A teraz leć, Ed czeka.
Chwyciłam plecak ucałowałam brata na pożegnanie i już mnie nie było.
W samochodzie Ed rozmawiał cały czas przez telefon umawiając się na jakieś spotkania biznesowe. Mimo, że dopiero jechał do pracy myślami był już w wytwórni. Wyłączyłam się, Rozmyślałam o spotkaniu z Niallem wtedy na tarasie. Od dłuższego czasu się nie widzieliśmy. Miałam nadzieję, że zobaczymy się na ostatniej imprezie, na której powinien promować One Direction ale miał dwa tygodnie wolnego przed nowymi nagraniami i siedział teraz w Irlandii.
Nawet nie zauważyłam kiedy podjechaliśmy pod gmach szkoły.
- No dobra kochana zbieraj się.
- Dzięki Eddy - zaczęłam zbierać się do wyjścia.
- Nie zapomniałaś o czymś ? - wywracając oczami wróciłam się dać buziaka bratu - Powodzenia.
- Przyda się - podziękowałam i pomachałam Ed'owi z drugiego końca ulicy.
Wędrowałam korytarzem do swojej szafki, zostawić niepotrzebne rzeczy i kurtkę. No dobra pierwsza lekcja matma, sala 123 no i teraz zaczynają się schody. 'Gdzie ja kurwa znajdę salę 123?!?'
Mimo wielu problemów odnalazłam salę jak i resztę pomieszczeń w których dzisiejszego dnia miałam zajęcia. Lekcje płynęły dość szybko i nudno. Ludzie nie zwracali na mnie jakoś większej uwagi, z czego bardzo się cieszyłam. Teraz starałam sukając ostatnią salę numer 119, w której miałam mieć język polski. Co za ironia.
Hymm... 116... 117... 118... 119 Tak! 119! Znalazłam! Jeszcze tylko godzina i do domu. Szczęśliwa razem z dzwonkiem weszłam do sali. Wchodziłam jako jedna z pierwszych więc miałam większy wybór miejsca. Ławki były dwu osobowe, mimo to nikt się do mnie nie dosiadł. To są uroki bycia nowym i nikomu nieznanym. Nie miałam komukolwiek toego za złe. Sama nigdy nie lubiłam nowych, a sama przyjaciół nie szukałam.
Lekcja się zaczęła i dłużyła w nieskończoność ... Nagle do sali wpadła dziewczyna. Zaczęła przepraszać profesora za spóźnienie, a ten jak na złość dziewczynie kazał usiąść ze mną. Rudowłosa nie protestując usiadła na wyznaczonym miejscu i szybko zaczęła przewracać kartki książki aby znaleźć temat. Bliżej jej się przyglądając, była naprawdę śliczną dziewczyną. Jasnoniebieskie oczy, wydatne usta. Odcień jej włosów był tak naprawdę ciemnym blondem z refleksami rudawymi co mogło nasuwać błędne wnioski. Była naprawdę niewysoka. Myślałam, że to ja jestem niska bo mam niecałe 163cm, ale ona co najwyżej miała 155cm!
Przyłapała mnie jak się jej przyglądam i spiorunowała mnie krytycznym spojrzeniem od stup do głów. Speszona odwróciłam głowę w stronę tablicy i udawałam, że skupiam się na lekcji.
Nauczyciel męczył ją całą lekcję ale aby nie być zbyt kochanym zadawał nam od groma zadań, które następnie mieliśmy odczytywać. Dziewczyna obok mnie w panice wertowała podręcznik, robiąc zadania z masą błędów. Przy przedostatnim załamała się.
- A, c, d, f, h, b, e, g... - nie wytrzymałam i zlitowałam się, a dziewczyna posłała mi pytające spojrzenie - Odpowiedzi do zadania nad, którym się meczysz.
- To ty jednak mówisz?
- Najwidoczniej tak. Ale skoro nie chcesz to mogę nie podpowiadać.
- To może ty - wskazał na dziewczynę obok mnie - Przeczytasz nam odpowiedzi do zadania 9.
Widziałam, że nie ma zrobionego. Przesunęłam książkę tak aby mogła przeczytać moje odpowiedzi. Ledwo skończyła czytać, kiedy zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Nie czekając na kogokolwiek wybiegłam z sali. 'Tak! Wolność!' Muszę zahaczyć o szafkę i mogę dzwonić po Jo.
Grzebałam w szafce wrzucając wszystko niechlujnie do plecaka, kiedy poczułam klepnięcie w ramię. Odwróciłam się a moim oczom ukazała się dziewczyna od polskiego.
- Hey! Nie zdążyłam ci podziękować za podpowiadanie na polskim. I wybacz, że naskoczyłam na ciebie. Kiepski dzień.
- Nic się nie stało i nie ma za co dziękować, zwykła współpraca - uśmiechnęłam się i wróciłam do poprzedniego zajęcia.
- Facet strasznie się na mnie uwziął z tego tytułu, że mi nie idzie nauka jego przedmiotu - w tym momencie wypadły mi pobazgrane notatki z geografii, prosto pod stopy dziewczyny - Wiydzę, że tu ktoś nie radzi sobie z geografii - odparła podnosząc oraz podając mi kartki.
- Ta trochę, moi bracia mnie za to zabiją.
- Tak jak moi rodzice ukatrupią mnie za polski - spojrzałam ze zrozumieniem na dziewczynę, która opierała się o szafki - Ej! wpadłam na genialny pomysł! Bo widzisz tak się składa, że ja jestem dość dobra z gegry i mogła bym ci pomóc, a ty odwdzięczyłabyś się mi pomocą z polskiego!
- Okey ... To chyba dobry pomysł ... - dziewczynie rozświetliły się oczy a na twarz wstąpił szeroki uśmiech.
- Świetnie tak w ogóle to jestem Joanna!
- Katherine - dziewczyna zaczęła mnie ściskać przyjaźnie.
- Dobra teraz trzeba lepiej się poznać. Choć idziemy na kawę! - nie zdążyłam zaprotestować kiedy Joanna ciągnęła mnie za rękę i wypytywała co lubię robić oraz co robię w Londynie.
Ciepło uśmiechałam się do Joanny dając się jej prowadzić. Nie musiałam się słowem odezwać wystarczyło, że potakiwałam. Mimo iż znałyśmy się od paru minut ona już czytała ze mnie jak z otwartej księgi. Czy to początek nowej długotrwałej przyjaźni ? Sama nie wiem ...


'Człowiek realizuje się tylko w miłości, w niej bowiem, w kształcie krótkotrwałym znajduje obraz swego losu bez jutra.'
 Albert Camus



       _______________________________________________________________________

Mamy rozdział 8.♥! 
Chcę go zadedykować mojej 'Joannie' w końcu się doczekałaś :3
Mam nadzieję, że nie ma błędów jeśli tak to przepraszam, liczę też, że R8 jest dobrym rozdziałem :) Siedziałam nad nim całyyy dzień! Myślę, że i długość jest zadowalająca ;)

Proszę o docenienie mojej pracy i pozostawienie po sobie znaku w postaci komentarza! To naprawdę wiele znaczy i pomaga w pisaniu ♥

Jeśli macie więcej pytań lub chcecie po prostu pogadać, możecie mnie znaleźć na moim Twitter'ze lub na specjalnie utworzonym na potrzeby bloga Facebook'u (link z prawej strony w zakładce 'MOJE STRONY':D )

Love forever and Die together ♥

Love ya,
Adela!

7 komentarzy:

  1. ciekawie piszesz ;) czekam na następny!
    zapraszam też do mnie, dopiero zaczęłam, są 3 rozdziały ale naprawdę warto!
    http://just-a-teenage-dirtbag.blogspot.com/
    +liczę na komentarz ;)
    xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Adela piszę z anonimka ,ale i tak wiesz kto to. Więcej takich rozdziałów ,resztę powiem Ci jutro <3 !

    OdpowiedzUsuń
  3. swietny... czekmvi czekam na kolejny.. dodaj jak najszybciej. Uwielbiam tego bloga

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, świetny blog. Zostajesz nominowana przeze mnie do Liebster Awards. Więcej tutaj : http://zycie-nie-zawsze-jest-kolorowe-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajna i długaaa notka ;) czekam nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cud cud cud! Niesamowite proszę kontynuuj opowiadanie! Proooooooooooszę! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. NIESAMOWITY!! Proszęę pisz dalej!!♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń